Oświadczenie na dobry początek:
Powyższe zdjęcie zrobiła cudowna Emilia z CLstudio i przedstawia ono moją ukochaną nauczycielkę tańca – niezrównaną Martę Nowicką. Wybrałam je nie tylko dlatego, żeby było pięknie, ale też jako przeciwwagę do moich mało popularnych poglądów. Wiem, że wielu z Was może się ten post po prostu nie spodobać. Jest dla mnie niezwykle ważne, żebyście wiedziały, że nie napisałam go po to, żeby oceniać, czy krytykować osoby o poglądach innych, niż moje. Szanuję kobiety, które decydują się zostać matkami i w wielu przypadkach naprawdę dostrzegam piękno macierzyństwa. Po prostu z pełną świadomością stwierdzam, że nie jest to droga dla mnie.
Dziecioo(d)porna
Znacie książki Emily Giffin? Jest autorką między innymi “Czegoś pożyczonego” i “Czegoś niebieskiego”. Bardzo lubię jej twórczość, jest to typowa babska literatura, która jednak często porusza dość trudną tematykę. W jednej ze swoich książek, o cudownym tytule Dziecioodporna (Baby proof) opisuje historię pary, która zgodnie stwierdziła, że nie chce mieć dzieci. Potem mężczyźnie się odmieniło, co doprowadziło do rozpadu związku. “Na szczęście” kobieta później zmądrzała i stwierdziła, że jednak posiadanie słodkiego dzidziusia z mężczyzną, którego się kocha to szczyt szczęścia i wszystko skończyło się happy endem. Nie dla mnie. Mnie zakończenie osobiście ubodło i poczułam się przez pisarkę oszukana. Zwłaszcza, że wcześniej pisała bardzo mądrze, na przykład wprowadzając rozróżnienie między childless (określenie, które może sugerować, że osoba, bądź para jest wybrakowana przez nieposiadanie dzieci), a childfree (implikujące z kolei, że brak dzieci wiąże się z wolnością, a także delikatnie sygnalizujące, że dziecko może być czymś szkodliwym – w końcu określenia x-free zwykle używa się, żeby zareklamować czystość produktu – na przykład wolny od SLSów, lub glutenu).
Niestety cały ten cudowny, lingwistyczny wywód został zepsuty przez zakończenie, które, przynajmniej dla mnie, sugeruje, że posiadanie dzieci jest stanem naturalnym, więc to osoba, która ich nie chce powinna zmienić swoje podejście. Oczywiście jest to zrozumiałe, jeśli skupimy się na argumentach stricte biologicznych i ewolucyjnych – jeśli choćby zerkniemy na emocjonalne aspekty tej kwestii, sprawa znacznie się komplikuje. Jak już się na pewno zorientowaliście, ten post będzie trochę cięższy niż poprzednie. Niewykluczone, że duża część internetu będzie chciała, jak ostrzega Kasia, odgryźć mi głowę. Próbujcie.
Ponieważ ten post będzie nie tylko rozrywkowy (bo tego przecież nie może zabraknąć), ale też chwilami bardzo poważny, trochę emocjonalny i refleksyjny, chciałabym zaprosić do współpracy moją wyjątkową przyjaciółkę, doktor seksu (konkretnie doktor nauk społecznych ze specjalizacją w seksualności, ale doktorat z seksu brzmi lepiej, prawda?) Marię Woźniak. Chciałabym, żebyście posłuchali co w temacie macierzyństwa, ciąży, a także jej zapobiegania ma do powiedzenia specjalistka. Być może ktoś z was będzie chciał skorzystać z jej rady lub wsparcia, a wydaje mi się, że dr Marysia z chęcią jej udzieli, bo jest cudownym, empatycznym człowiekiem, który walczy o prawa i zdrowie młodzieży. Naszą rozmowę możecie przeczytać TUTAJ.
Zanim przejdę dalej, od razu zaznaczam, że nie zamierzam w tym tekście rozwodzić się nad “madkami” i “bombelkami”. Nie chciałabym też, żeby dyskusja w komentarzach przerodziła się w festiwal hejtu pod adresem młodych mam, bez względu na ich techniki wychowawcze. Owszem, temat „madek” jest bardzo nośny, można by pisać i pisać, na pewno byłoby nam wszystkim wesoło, część zyskałaby więcej argumentów, żeby mi odgryźć głowę, lub zamiennie, wbić na pal, ale wierzę, że i tak będzie ciekawie, a domorośli naśladowcy Vlada Tepesa już i tak mają dość powodów, żeby mi nawrzucać. Ot, choćby mojego pakistańskiego męża (w tym wypadku powinni się jednak cieszyć, że nie planuję kalać krwi polskiej). W każdym razie rozrywek typu awantura o świeżaki szukajcie gdzie indziej. Ja napiszę o tym, czemu ja nie chcę mieć dzieci i co na to NATO.
Jeszcze jedno wyjaśnienie: nie krytykuję moich znajomych i przyjaciół, którzy zdecydowali się rozmnożyć, jest to ich wybór. Od niedawna nawet toleruję część dzieci, a (jeszcze mniejszą) część lubię. Podejście zaczęło mi się zmieniać dzięki Ani – mam nadzieję, że pamiętacie moją wspaniałą świadkową – która jak się wkrótce po moim nowojorskim ślubie okazało, przeleciała dla mnie pół świata będąc w pierwszych tygodniach pierwszej ciąży. Teraz jest wspaniałą matką dla dwóch chłopców. Do tego moja przyjaciółka z liceum, wcześniej przeciwniczka posiadania dzieci, również zdecydowała się sobie jedno sprawić (i biorąc pod uwagę temperament jej latorośli, chyba na tym jednym się skończy) i tym samym zyskałam Szatanicę, nazwa w pełni zasłużona. I jakkolwiek moja Szatanica mnie zachwyca, kiedy terroryzuje otoczenie, wbija swojej mamie kły w szyję, wyje potępieńczo, rysuje ludziom po rękach pentagramy i cieszy się złowieszczo na mój widok, sama bym takowej posiadać nie chciała. W dużym uproszczeniu możemy stwierdzić, że jestem na to zbyt wygodna.
Moja decyzja
Oczywiście sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, nie bawiłam się lalkami wożąc je w wózku, nie marzyłam o dużej rodzinie. Kiedy Skrzetuski zapowiadał Helenie, że będą mieli trzynaścioro dzieci, dostawałam mdłości i jeszcze silniej kibicowałam Bohunowi. Kiedy w książkach, lub filmach jakaś para doczekiwała się potomstwa, traciłam zainteresowanie i zaczynałam do bohaterów podświadomie odczuwać niechęć. Ilekroć śniło mi się, że jestem w ciąży, budziłam się z krzykiem, całkowicie zlana potem i nierzadko wymiotowałam. Samo wyobrażenie, że mogłabym mieć dziecko sprawia, że wpadam w kompletną panikę. Nie wiem z czego to wynika, pamiętam, że kiedy mając 8 lat dostałam pięknego kota – moje pierwsze zwierzątko, przez wiele dni nie chciałam na niego nawet spojrzeć (mimo że o nim marzyłam) – potwornie bałam się odpowiedzialności, a także tego, że on kiedyś umrze. Na pewno z dzieckiem miałabym podobne obawy. Ale przede wszystkim przeraża mnie to, że w momencie przyjścia na świat dziecka, zmieniłaby się moja rola. Stałabym się matką. Nie byłabym już po prostu sobą. Trochę tak, jakbym musiała odstąpić komuś rolę pierwszoplanową w moim filmie. Zanim powiecie, że brzmię jak potwór, zastanówcie się, co jest lepsze. Moje realistyczne, samokrytyczne podejście i świadome stwierdzenie, że nie chcę być matką, czy zrobienie sobie dziecka celem pokazywania go w różnych stylizacjach na Instagramie? A po sesji oddawanie go pod opiekę babci, żeby móc w tym czasie imprezować, robić sobie rzęsy, paznokcie, makijaże permanentne i setki selfie.
Wreszcie kwestia tego, w jakich czasach żyjemy. Wygląda na to, że najlepsze co możemy zrobić dla planety to właśnie rezygnacja z dzieci. To raz. A dwa: kiedy ja chodziłam do szkoły, dzieci były okrutne. Wyśmiewały się z innych, potrafiły zaszczuć tak, że ich ofiary przestawały chodzić do szkoły. I to wszystko nie mając do dyspozycji internetu, instagrama, youtube’a… W dzisiejszych czasach, żeby mieć pewność, że dziecko sobie poradzi, trzeba wychować je na bezwględnego potwora, szczególnie, jeśli jest dziewczynką. Ja się tego nie podejmuję.
Do tego, jak już pisałam nie raz, mam naprawdę cudownych Rodziców. Rodzice moi na perspektywę zostania dziadkami reagują z podobnym entuzjazmem jak ja na perspektywę zostania matką. Uwielbiam ich miny, kiedy wścibscy znajomi pytają, kiedy wreszcie zostaną dziadkami. A jeszcze bardziej uwielbiam miny wścibskich znajomych, kiedy Mama przerażona odpowiada: oby nigdy! Ale jak wiemy, jestem teraz również częścią pakistańskiej rodziny. A w Pakistanie dzieci to szczyt szczęścia i spełnienie każdej kobiety – zaraz, to chyba tak jak w Polsce? W dodatku jestem żoną syna pierworodnego, jedynego potomka płci męskiej, bo reszta rodzeństwa to siostry. No i nie da się ukryć, że przekroczyłam już 30stkę i komórki jajowe w nieskończoność czekać nie będą.
Dziecko teściowej
Zacznijmy od tego, że mój mąż też nie chce mieć dzieci. Kiedyś chciał, ale mu przeszło, mam nadzieję bezpowrotnie. Wprawdzie raz spytał, czy mi się nie odmieni, czy nie ma na to szansy, ale oczywiście nie teraz, tylko za kilkanaście lat, jakbyśmy oboje zmienili zdanie. Nie wiem, czy wspominałam, mój mąż jest szalenie inteligentny. Jest jednym z najinteligentniejszych facetów, jakich znam. Ale jest to inteligencja wybiórcza, biologii nie obejmująca. Wytłumaczyłam, że w trupa mogą się rozmnażać mężczyźni, u kobiety termin przydatności do rodzenia kończy się trochę wcześniej. Zaakceptował i więcej głupich pytań nie zadawał. Ja natomiast długo żyłam w strachu, że prędzej czy później Teściowa nie wytrzyma i zacznie naciskać. Ale jest to niesamowicie taktowna, elegancka i dyskretna kobieta, której chyba by to przez usta nie przeszło. Zwłaszcza, że powiedziałam kiedyś mimochodem siostrom Księcia, że nie zamierzam mieć dzieci. Nie spotkało się to z negatywną reakcją, a najstarsza szwagierka, która jest po ślubie dłużej niż my, też nie planuje mieć (przynajmniej na razie) potomstwa. A kiedy wścibskie pakistańskie ciocie się wypytują, kiedy zdecyduje się na dziecko, odpowiada im czarująco:
– Jak przestanę wychowywać dziecko mojej teściowej.
Kiedy to usłyszałam, stwierdziłam, że dziewczyna ma większe jaja, niż podejrzewałam. Tekst spodobał mi się okrutnie, czekam na sposobność, żeby móc go wykorzystać. Nie mam złudzeń, że będę musiała. Po pierwszej wizycie w Pakistanie mogę z całą pewnością stwierdzić, że większość naszych cioteczek o takcie nigdy nie słyszała i przy następnym spotkaniu (prawdopodobnie z okazji ślubu środkowej szwagierki) opadną mnie jak sępy i będą żądać informacji dotyczących moich dni płodnych. Książę powiedział, że w ostateczności zawsze mogę mówić, że jest impotentem. Myślę, że to doskonały pomysł, bo nie dość, że utnie temat dzieci, to jeszcze wyjdę na bohaterkę, która odrzuciwszy nie tylko własne potrzeby seksualne (do których porządna pakistańska żona przyznawać się i tak nie powinna), ale także możliwość spełnienia się w roli matki, tkwi przy tym wybrakowanym samczym egzemplarzu. Cudownego mam męża, prawda? Raz przetestowałam wersję złagodzoną na wyjątkowo upierdliwej koleżance przyjaciela mojego męża. Kiedy nie udawało mi się jej spławić, spojrzałam na nią załzawionymi oczami i drżącym głosem wyszeptałam: “próbowaliśmy… tyle razy… my nie możemy… proszę, nie bądź okrutna, twoje pytania sprawiają mi ból.” Widząc przerażenie na jej twarzy, wybuchnęłam perlisto-szatańskim (tak, ja tak potrafię) śmiechem i powiedziałam, że ma nie być wścibska, bo ja wścibskich ludzi nie lubię. Porzuciła temat.
Pakistańska kultura, a dzieci
Wróćmy do samego Pakistanu – czy naprawdę można nie mieć tam dzieci?
To zależy.
Pakistan jest tak niesamowitym i pełnym sprzeczności krajem, że odpowiedź na to pytanie mogłaby sama w sobie stanowić treść doktoratu z socjologii. Zacznijmy od tego, że jest to kraj teoretycznie muzułmański (chociaż stworzony został jako kraj otwarty dla wyznawców każdej religii, stąd również nazwa, która oznacza “czystą krainę”, czystą między innymi od systemu kastowego i prześladowań religijnych. W praktyce, w dzisiejszych czasach wygląda to trochę inaczej.). W islamie zarówno antykoncepcja, jak i nawet aborcja (oczywiście w ramach rozsądku) są przyzwolone – zdziwieni? Pamiętam, jak pisząc pracę magisterską o muzułmankach w Europie chodziłam na seminaria do madryckiego meczetu i spędzałam godziny w uniwersyteckiej bibliotece studiując prawa kobiety w islamie. Bardzo wiele informacji było dla mnie prawdziwą niespodzianką, wśród nich zdecydowanie te dotyczące przerywania ciąży. Aborcja jest więc w Pakistanie legalna, ale jednocześnie jest społecznie stygmatyzowana.
Jeśli chodzi o samą antykoncepcję – jest oczywiście dostępna, co więcej, Indie i Pakistan są jedynymi krajami na świecie (przynajmniej z tego, co wiem), gdzie jest dostępna pozbawiona hormonów, nie zawierająca sterydów i nie wywołująca efektów ubocznych tabletka antykoncepcyjna – Saheli (w hindi – przyjaciółka). W dodatku nie trzeba jej zażywać każdego dnia. Marzenie kobiet Zachodu. Mało? Pakistańskie szpitale oferują zabiegi sterylizacji dla kobiet. Często są one wręcz proponowane kobietom, po którymś z rzędu porodzie, żeby nie musiały zachodzić w kolejną ciążę, jeśli taka jest ich wola. Innymi słowy, jeśli nie chcesz mieć dzieci, masz dostęp do wszystkich możliwych środków, żeby ich nie mieć.
A jednak, w obecnym roku szacunkowo na każdą kobietę w wieku rozrodczym przypadnie 3.6 narodzonych dzieci. Nie jest to najwyższy wynik na świecie, Pakistan znajduje się raptem na 40 miejscu, zaraz po większości krajów afrykańskich i Afganistanie, gdzie dostęp do antykoncepcji, o aborcji nie wspominając, jest ograniczony. Czyli albo kobiety chcą posiadać gromadki dzieci, albo żyją pod tak silną presją społeczeństwa.
Wydaje mi się, że w grę wchodzi kombinacja tych dwóch czynników. O ile kobiety z niższych warstw społecznych mogą być stłamszone i zmuszane do rodzenia przez rodzinę męża i wścibskie sąsiadko-ciotki, to młode przedstawicielki wyższych klas, nierzadko kończące zagraniczne uczelnie i posiadające prace, mogą zwykle liczyć na wsparcie rodziny, która do pewnego stopnia będzie w stanie ochronić je przed ostracyzmem społecznym, pozostawiając im możliwość wyboru. Jak już wspomniałam, korzysta z niego (przynajmniej na razie) moja najstarsza szwagierka, która robi karierę w nowojorskim hedge fundzie. Czy podjęłaby podobną decyzję mieszkając w Pakistanie? Ciężko mi stwierdzić. Z tego co wiem, prawie wszyscy znajomi Księcia (przychodzi mi do głowy jeden wyjątek), którzy są już po ślubie dochowali się przynajmniej jednej sztuki potomstwa. Nawet jego młodziutka kuzynka, na której ślubie byliśmy krótko po własnym, dorobiła się już syna. I była to wyłącznie jej decyzja, ponieważ zarówno jej rodzina, jak i rodzina jej męża bardzo mocno namawiała ją do pójścia na uniwersytet. Nie wykluczam, że w dużej mierze jest to kwestia wygody. Nie chciałabym generalizować, ale spora część pakistańskich kobiet z wyższych sfer jest po prostu szalenie wygodna, a wręcz leniwa. Siedzenie cały dzień w domu, wypełnione oglądaniem pakistańskich telenoweli (nie polecam) i ploteczkami z koleżankami to dla nich wymarzony styl życia.
Wygodne macierzyństwo?
Ale jak to? Jakie oglądanie telenoweli, jakie ploteczki, przecież bycie matką to praca na 4 etaty! Oczywiście wiem! Widziałam na własne oczy, słyszałam na własne uszy. Ale tu właśnie dochodzą do głosu różnice kulturowo-społeczne. W Polsce matka jest najczęściej sama. Zwykle to kobieta bierze urlop macierzyński, ojciec siłą rzeczy dnie spędza poza domem i nie jest w stanie odciążyć młodej mamy. A nawet gdyby był, podejrzewam, że niejedna kobieta zastanowiłaby się dziesięć razy, zanim powierzyłaby dziecko opiece mężczyzny. Mnie mój tata prawie utopił w wannie, a poza tym nie rozumiał dlaczego jestem mało komunikatywna. Postanowił poczekać, aż będzie mógł ze mną jeździć na nartach, wcześniej byłam dla niego średnio atrakcyjnym towarzystwem. Oczywiście, są babcie. Ale te babcie już wychowały przynajmniej jedno dziecko i opieka nad kolejnym nie należy do ich obowiązków. Mogą pomóc, oczywiście, ale nie przejmą, a przynajmniej nie powinny, roli matki.
To jak to wygląda w Pakistanie? Dziecko rodzi się w rodzinie. Stanowi własność i obowiązek rodziny. Od momentu powrotu ze szpitala do domu jest otoczone masą kobiet w różnym wieku. Matka ma szczęście, jeśli uda jej się chociaż na chwilę wyrwać latorośl ze szponów troskliwych cioteczek. Trochę jak w nadgorliwej komunie. Kiedy wspomniana wcześniej kuzynka Księcia rodziła, moja Teściowa, wraz z dwiema córkami poleciały specjalnie do Pakistanu z Nowego Jorku, żeby pomóc przy dziecku. Dzieci naprawdę traktowane są tam jak ósmy cud świata i chętnych do opieki nigdy nie brakuje. Faktycznie, nic tylko rodzić, rodzić i rodzić.
Miejcie jednak na względzie, że mówimy o ludziach uprzywilejowanych. W biednych rodzinach, gdzie każdy stara się zarobić chociaż kilka rupii na życie, nikt nie ma na to czasu. Co więcej, te kilka rupii czasami nie wystarczy nawet na wyżywienie powiększającej się rodziny. Historie o ojcach popełniających samobójstwo (czasami po uprzednim podaniu dzieciom zatrutego mleka), ponieważ nie byli w stanie wyżywić rodziny są niestety dosyć powszechne. Paradoksalnie, jak już wspomniałam, to właśnie w biedniejszych rodzinach kobiety rzadziej mogą decydować o tym, czy chcą zostać matkami.
Z tą refleksją chciałabym Was na dzisiaj zostawić. Razem z Dr Marią Woźniak zachęcamy Was również do przeczytania naszej rozmowy o instynkcie macierzyńskim, oczekiwaniach społecznych i metodach antykoncepcyjnych. Mam nadzieję, że nikogo powyższym postem nie uraziłam, ponieważ nie leżało to w mojej intencji. Jestem szczerze ciekawa Waszych poglądów na temat macierzyństwa, dzieci i wszystkiego, co się z tym wiążę, dlatego mam nadzieję, że dacie się zaprosić do dyskusji w komentarzach. A ponieważ skończyliśmy dość poważnie, dla rozweselenia w tym tygodniu na Instagramie będę publikować nasze (Książę też się załapie!) zdjęcia z dzieciństwa!
Doceniam bardzo, że zdobylas się na odwagę napisania czegoś tak od serca, na bardzo wrazliwy społecznie temat.
Każdy ma prawo decydować o swoim życiu <3 Ściskam mocno, wraz z moim futrzastym dzieckiem, Mortem <3
Uwielbiam Twoje futrzaste dziecko! Powiedz mu proszę, że ciocia tęskni! Co do odwagi – autentycznie byłam trochę zestresowana, ale tak jak wspomniałam – ten temat musiał się pojawić. Nie tylko po to, żeby nie robić złudzeń co do tego, gdzie zmierza nasza historia (zdjęć USG nie będzie, mogę ewentualnie wrzucić rentgen klatki piersiowej), ale też dlatego, że im więcej osób zacznie mówić o tym głośno, tym większa szansa na zneutralizowanie presji społecznej.
Hej ! To i ja jeszce coś dodam , bo już poniekąd wypowiedzialam się bardzo pobieżnie co na ten temat sądzę. Ale jak jest okazja ciut się rozwinąć, to skorzystam 😁
Myślę że takich kobiet ,które nie chcą, ba ! które nigdy nie chciały mieć dzieci jest naprawde sporo ,ale niestety presja społeczna jaką się odczuwa na ten temat, plus brak odwagi skutkuje tym, że czy się chce czy nie, to te dzieci się po prostu ma . Ty natomiast odważnie i głośno mówisz o tym ,o czym wiele kobiet po prostu milczy . Wiele kobiet również zaprzecza tymże odczuciom, czują się nawet winne temu jak czują, bo tak się przecież od początku świata utarło, że jedyną rolą kobiety jest rodzenie dzieci . No to jak tu nagle powiedzieć, że ja nie chce . Że nie czuje tej potrzeby . Jeszcze kilkanaście lat temu taka kobieta pewnie byłaby wysłana na leczenie zamknięte do jakiegoś psychiatryka. Teraz dzieki Bogu świat zaczyna się coraz bardziej otwierać na wolność słowa i wolność drugiego człowieka A takze na inność (czytaj bycie sobą, życie w zgodzie z samym sobą)
Ja bym tak bardzo chciała, żeby kobiety przestały czuć te presję, że tylko rodząc dzieci są coś warte . Ile jest takich kobiet ,które czują się bezwartosciowe z powodu bezpłodności …. Ich życie zamienia się w jedną wielką tragedię i pukanie od lekarza do lekarza w poszukiwaniu złotego środka na zostanie matką. Nie jestem przekonana czy wszystkie te kobiety czują głód macierzyństwa. Bo jak mogą tęsknić za czymś czego nie znają tak naprawdę. Myślę że wielki ich procent , zwyczajnie boi się dołączyć do grona kobiet bezdzietnych , bo te są nagminnie pietnowane i traktowane niemal jak wybrakowany towar . A przecież kobieta ma tak wiele do zaoferowania oprócz swoich komórek jajowych gotowych na zapłodnienie! Tyle ludzi ,nie tylko dzieci , potrzebuje miłości czy pomocy . Tyle wspaniałych zawodów może spełniać i się w nich realizować. Tyle sukcesów może osiągnąć! Jednak kobieta bedzietna, nieważne jak wiele by osiągnęła na innych płaszczyznach , to w oczach społeczeństwa zawsze będzie traktowana niżej niż kobieta sukcesu – matka. I to powinno się zmienić. A zmienić można coś ttlko wtedy , kiedy będziemy o tym mówić głośno. Kobieta posiada wartość sama w sobie zanim jeszcze zostanie matką niezależnie od tego czy nią zostanie czy nie . I moim marzeniem jest by każda kobieta wiedziała i czuła że tak jest .
Buźka!
Ogromnie Ci dziękuję za ten komentarz! Mam wrażenie, że doskonale podsumowałaś to, co chodzi po głowie wielu z nas, bez względu na to, czy jesteśmy matkami, czy chcemy nimi być, czy w ogóle tego nie planujemy. Nie da się ukryć, że dyskusja na temat macierzyństwa i roli matki to zaledwie jeden z „objawów” tego, jak postrzegane i traktowane są kobiety. I to nie tylko przez mężczyzn, może właśnie przede wszystkim przez inne kobiety. Dlatego takie wzajemne wsparcie i przyzwolenie na to, żeby każda z nas była „sobą po swojemu” jest absolutnie bezcenne.
Tym bardziej dziękuję, że jesteś! Ściskam MOCNO! <3 <3 <3
Doceniam bardzo, że zdobylas się na odwagę napisania czegoś tak od serca, na bardzo wrazliwy społecznie temat.
Każdy ma prawo decydować o swoim życiu <3 Ściskam mocno, wraz z moim futrzastym dzieckiem, Mortem <3
Uwielbiam Twoje futrzaste dziecko! Powiedz mu proszę, że ciocia tęskni! Co do odwagi – autentycznie byłam trochę zestresowana, ale tak jak wspomniałam – ten temat musiał się pojawić. Nie tylko po to, żeby nie robić złudzeń co do tego, gdzie zmierza nasza historia (zdjęć USG nie będzie, mogę ewentualnie wrzucić rentgen klatki piersiowej), ale też dlatego, że im więcej osób zacznie mówić o tym głośno, tym większa szansa na zneutralizowanie presji społecznej.
Hej ! To i ja jeszce coś dodam , bo już poniekąd wypowiedzialam się bardzo pobieżnie co na ten temat sądzę. Ale jak jest okazja ciut się rozwinąć, to skorzystam 😁
Myślę że takich kobiet ,które nie chcą, ba ! które nigdy nie chciały mieć dzieci jest naprawde sporo ,ale niestety presja społeczna jaką się odczuwa na ten temat, plus brak odwagi skutkuje tym, że czy się chce czy nie, to te dzieci się po prostu ma . Ty natomiast odważnie i głośno mówisz o tym ,o czym wiele kobiet po prostu milczy . Wiele kobiet również zaprzecza tymże odczuciom, czują się nawet winne temu jak czują, bo tak się przecież od początku świata utarło, że jedyną rolą kobiety jest rodzenie dzieci . No to jak tu nagle powiedzieć, że ja nie chce . Że nie czuje tej potrzeby . Jeszcze kilkanaście lat temu taka kobieta pewnie byłaby wysłana na leczenie zamknięte do jakiegoś psychiatryka. Teraz dzieki Bogu świat zaczyna się coraz bardziej otwierać na wolność słowa i wolność drugiego człowieka A takze na inność (czytaj bycie sobą, życie w zgodzie z samym sobą)
Ja bym tak bardzo chciała, żeby kobiety przestały czuć te presję, że tylko rodząc dzieci są coś warte . Ile jest takich kobiet ,które czują się bezwartosciowe z powodu bezpłodności …. Ich życie zamienia się w jedną wielką tragedię i pukanie od lekarza do lekarza w poszukiwaniu złotego środka na zostanie matką. Nie jestem przekonana czy wszystkie te kobiety czują głód macierzyństwa. Bo jak mogą tęsknić za czymś czego nie znają tak naprawdę. Myślę że wielki ich procent , zwyczajnie boi się dołączyć do grona kobiet bezdzietnych , bo te są nagminnie pietnowane i traktowane niemal jak wybrakowany towar . A przecież kobieta ma tak wiele do zaoferowania oprócz swoich komórek jajowych gotowych na zapłodnienie! Tyle ludzi ,nie tylko dzieci , potrzebuje miłości czy pomocy . Tyle wspaniałych zawodów może spełniać i się w nich realizować. Tyle sukcesów może osiągnąć! Jednak kobieta bedzietna, nieważne jak wiele by osiągnęła na innych płaszczyznach , to w oczach społeczeństwa zawsze będzie traktowana niżej niż kobieta sukcesu – matka. I to powinno się zmienić. A zmienić można coś ttlko wtedy , kiedy będziemy o tym mówić głośno. Kobieta posiada wartość sama w sobie zanim jeszcze zostanie matką niezależnie od tego czy nią zostanie czy nie . I moim marzeniem jest by każda kobieta wiedziała i czuła że tak jest .
Buźka!
Ogromnie Ci dziękuję za ten komentarz! Mam wrażenie, że doskonale podsumowałaś to, co chodzi po głowie wielu z nas, bez względu na to, czy jesteśmy matkami, czy chcemy nimi być, czy w ogóle tego nie planujemy. Nie da się ukryć, że dyskusja na temat macierzyństwa i roli matki to zaledwie jeden z „objawów” tego, jak postrzegane i traktowane są kobiety. I to nie tylko przez mężczyzn, może właśnie przede wszystkim przez inne kobiety. Dlatego takie wzajemne wsparcie i przyzwolenie na to, żeby każda z nas była „sobą po swojemu” jest absolutnie bezcenne.
Tym bardziej dziękuję, że jesteś! Ściskam MOCNO! <3 <3 <3
Heh. Jako bezdzietna 40+ powiem tak: Polska jest pod tym względem bardzo „plemienna”, w sensie, że każdy członek plemienia czuje się upoważniony do pouczenia Cię, że Twoją rolą jest w pierwszej kolejności przysporzenie się do przetrwania plemienia. Spróbuj się zbuntować, wyklną Cię. Nie wiem czy powoli się to zmienia, może któraś z młodszych czytelniczek bloga się wypowie? Za „moich” czasów największe ciśnienie odczułam paradoksalnie nie ze strony osób z pokolenia rodziców, tylko raczej rówieśniczek. I zdziwienie, że ja jednak wolę co innego niż one.
Zdziwienie jest okej, całe życie człowiek się dziwi, ale fajnie byłoby, gdyby zdziwienie nie było automatycznie sprzężone z ocenianiem. Już pal licho, że każda z tych rówieśniczek zapewne bardzo Ci współczuje, bo zakładam, że ich życie wewnętrze średnio Cię interesuje. Ale werbalizowane osądy już nie powinny być akceptowane – obojętnie jak odporna jednostka by nie była na takie gadanie, daje to przyzwolenie na kontynuowanie tej niecnej praktyki. Aż trafi na osobę całkowicie nieodporną, która ugnie się pod presją, urodzi dziecko, żeby „mieć spokój”. I bardzo możliwe, że zniszczy życie i sobie, i dziecku.
Heh. Jako bezdzietna 40+ powiem tak: Polska jest pod tym względem bardzo „plemienna”, w sensie, że każdy członek plemienia czuje się upoważniony do pouczenia Cię, że Twoją rolą jest w pierwszej kolejności przysporzenie się do przetrwania plemienia. Spróbuj się zbuntować, wyklną Cię. Nie wiem czy powoli się to zmienia, może któraś z młodszych czytelniczek bloga się wypowie? Za „moich” czasów największe ciśnienie odczułam paradoksalnie nie ze strony osób z pokolenia rodziców, tylko raczej rówieśniczek. I zdziwienie, że ja jednak wolę co innego niż one.
Zdziwienie jest okej, całe życie człowiek się dziwi, ale fajnie byłoby, gdyby zdziwienie nie było automatycznie sprzężone z ocenianiem. Już pal licho, że każda z tych rówieśniczek zapewne bardzo Ci współczuje, bo zakładam, że ich życie wewnętrze średnio Cię interesuje. Ale werbalizowane osądy już nie powinny być akceptowane – obojętnie jak odporna jednostka by nie była na takie gadanie, daje to przyzwolenie na kontynuowanie tej niecnej praktyki. Aż trafi na osobę całkowicie nieodporną, która ugnie się pod presją, urodzi dziecko, żeby „mieć spokój”. I bardzo możliwe, że zniszczy życie i sobie, i dziecku.
Jak ostatnio zapowiedziałaś kontrowersyjny wpis, a jeszcze kiedyś w komentarzu wspomniałaś o temacie dzieci, to miałam cichą nadzieję, że właśnie o tym będzie kolejny wpis. I nie ukrywam, że cieszę się, że podjęłaś ten temat, bo jest on faktycznie kontrowersyjny, chociaż tak naprawdę nie rozumiem dlaczego. Przecież nasze życie, to nasze indywidualne decyzje i my za nie odpowiadamy. Jeśli ktoś chce mieć gromadkę dzieci, to super, ale jeśli ktoś woli dzieci nie mieć, to też super! Jesteśmy różni i warto o tym pamiętać i przede wszystkim się szanować. Kurcze, cały czas tak dużo się o tym mówi, a cały czas tak wiele braków jest u nas w tej kwestii i nie jesteśmy w stanie pojąć, że ktoś żyje inaczej niż my. Wiem, że już kiedyś wspominałam praktycznie o tym samym, ale to kolejny temat poruszony przez Ciebie, który wywołuje we mnie emocje i sprawia potrzebę napisania tego po raz kolejny.
A tak w ogóle, to po zobaczeniu tytułu, to tutaj spodziewałam się braku żarcików, a tu proszę… 😀 Humor nas nie opuszcza. 😀 Aaa… i zaskoczyłaś mnie postawą Twoich rodziców. 😉 Mimo wszystko rzadko zdarza się usłyszeć, że ktoś nie chce zostać babcią i dziadkiem. 🙂
Dlatego właśnie ciastka są lepsze niż rady 😀 😉 I tak, wzajemne poszanowanie siebie i swoich wyborów, to powinien być podtytuł tego posta. Cieszę się, że odbiór jest póki co taki pozytywny, dostałam dużo fajnych wiadomości od różnych kobiet.
A co do humoru. Było więcej, ale Mama, moja pierwsza recenzentka, powiedziała, że pojechałam po bandzie i „powinnam wyciąć, ale to moja decyzja” (i tak powstał tytuł jednego z nagłówków) ]:->
Jak ostatnio zapowiedziałaś kontrowersyjny wpis, a jeszcze kiedyś w komentarzu wspomniałaś o temacie dzieci, to miałam cichą nadzieję, że właśnie o tym będzie kolejny wpis. I nie ukrywam, że cieszę się, że podjęłaś ten temat, bo jest on faktycznie kontrowersyjny, chociaż tak naprawdę nie rozumiem dlaczego. Przecież nasze życie, to nasze indywidualne decyzje i my za nie odpowiadamy. Jeśli ktoś chce mieć gromadkę dzieci, to super, ale jeśli ktoś woli dzieci nie mieć, to też super! Jesteśmy różni i warto o tym pamiętać i przede wszystkim się szanować. Kurcze, cały czas tak dużo się o tym mówi, a cały czas tak wiele braków jest u nas w tej kwestii i nie jesteśmy w stanie pojąć, że ktoś żyje inaczej niż my. Wiem, że już kiedyś wspominałam praktycznie o tym samym, ale to kolejny temat poruszony przez Ciebie, który wywołuje we mnie emocje i sprawia potrzebę napisania tego po raz kolejny.
A tak w ogóle, to po zobaczeniu tytułu, to tutaj spodziewałam się braku żarcików, a tu proszę… 😀 Humor nas nie opuszcza. 😀 Aaa… i zaskoczyłaś mnie postawą Twoich rodziców. 😉 Mimo wszystko rzadko zdarza się usłyszeć, że ktoś nie chce zostać babcią i dziadkiem. 🙂
Dlatego właśnie ciastka są lepsze niż rady 😀 😉 I tak, wzajemne poszanowanie siebie i swoich wyborów, to powinien być podtytuł tego posta. Cieszę się, że odbiór jest póki co taki pozytywny, dostałam dużo fajnych wiadomości od różnych kobiet.
A co do humoru. Było więcej, ale Mama, moja pierwsza recenzentka, powiedziała, że pojechałam po bandzie i „powinnam wyciąć, ale to moja decyzja” (i tak powstał tytuł jednego z nagłówków) ]:->
Nie widzę tu kontrowersji. Plus że blog za chwilę nie przeistoczy się w parentingowy. Good to know 😉
Na to akurat mogę dać pisemną gwarancję B)
Nie widzę tu kontrowersji. Plus że blog za chwilę nie przeistoczy się w parentingowy. Good to know 😉
Na to akurat mogę dać pisemną gwarancję B)
Ja tu z drżeniem serca się zabieram za czytanie i myślę, komu będziesz się narażać tym razem, a tu taka lipa 🤣 Oczywiście żartuję. Moim zdaniem tylko ktoś bardzo dziwny mógłby się przyczepić do tego tekstu. W normalny sposób napisałaś, że macierzyństwo nie jest dla Ciebie. Jak ktoś tego nie szanuje to ma poważny problem ze sobą… Chociaż wiadomo, że są i tacy 😉
Czyli w sumie można to uznać za dyplomatyczny sukces 😀 Dziękuję, że przeczytałaś <3
Ja tu z drżeniem serca się zabieram za czytanie i myślę, komu będziesz się narażać tym razem, a tu taka lipa 🤣 Oczywiście żartuję. Moim zdaniem tylko ktoś bardzo dziwny mógłby się przyczepić do tego tekstu. W normalny sposób napisałaś, że macierzyństwo nie jest dla Ciebie. Jak ktoś tego nie szanuje to ma poważny problem ze sobą… Chociaż wiadomo, że są i tacy 😉
Czyli w sumie można to uznać za dyplomatyczny sukces 😀 Dziękuję, że przeczytałaś <3
Masz zdecydowanie zbyt kulturalne czytelniczki – ja tu sobie herbatkę przygotowywałam w ramach przygotowań na gównoburzę, a tu nic! 😉
A odnośnie postu, nie miałam pojęcia jak liberalna jest polityka antykoncepcyjna w Pakistanie! Tym bardziej widać, że jeśli chodzi o dzietność polityka polityką, a normy i nacisk społeczne (+ inne aspekty, które poruszasz) robią swoje.
No właśnie jakieś takie strasznie kulturalne i sympatyczne towarzystwo mi się na tym blogu zebrało… Wrzuca człowiek granat, a one pytają, czy pomóc sprzątać 😀 A tak serio, chyba mam szczęście. Marysia strasznie się obawiała hejtu, ale wytłumaczyłam jej, że to nie na moim blogu ^^
Mówiłam to już kilka razy – Pakistan jest bardzo, ale to bardzo specyficznym krajem.
Masz zdecydowanie zbyt kulturalne czytelniczki – ja tu sobie herbatkę przygotowywałam w ramach przygotowań na gównoburzę, a tu nic! 😉
A odnośnie postu, nie miałam pojęcia jak liberalna jest polityka antykoncepcyjna w Pakistanie! Tym bardziej widać, że jeśli chodzi o dzietność polityka polityką, a normy i nacisk społeczne (+ inne aspekty, które poruszasz) robią swoje.
No właśnie jakieś takie strasznie kulturalne i sympatyczne towarzystwo mi się na tym blogu zebrało… Wrzuca człowiek granat, a one pytają, czy pomóc sprzątać 😀 A tak serio, chyba mam szczęście. Marysia strasznie się obawiała hejtu, ale wytłumaczyłam jej, że to nie na moim blogu ^^
Mówiłam to już kilka razy – Pakistan jest bardzo, ale to bardzo specyficznym krajem.
Ha, ale trafiłaś z tematem – akurat gdy sama zastanawiam sie, czy zrecenzowac ksiazke Little Fires Everywhere narażając się tym samym na publiczny lincz.
I ode mnie również brawa za odwagę! Dokladnie wiem co czujesz, bo sama od zawsze nie chce mieć dzieci i tez sie już nasluchalam do porzygu na ten temat – glownie, ze mi sie odmieni. W zasadzie to bedzie okrutne co powiem, ale troche sie ciesze momentami, ze doprowadzilam sie do bezpłodności…
Nie dajmy sie presji! Moja byla terapeutka zachęca do akcji #presjatoagresja (w różnych kontekstach), idealnie skojarzyło mi sie z Twoim wpisem. Ah i przekaz Księciu, ze zyskal u mnie jeszcze wiekszy szacunek za „impotenta”, sach mein!
Nie znam tej książki, ale uwielbiam Twoje recenzje, więc porfa pisz!!! Jak zaczną Cię linczować, zasłonię Cię własną piersią XD Swoją drogą jakie to chore, że w ogóle musimy się z jakimś linczem liczyć tylko przez to, że wyrażamy swoje opinie (nikomu ich przy tym nie narzucając).
W 100% zgadzam się z Twoją terapeutką – presja to agresja i to z gatunku tych najgorszych, najbardziej zdradliwych, zakradających się niepostrzeżenie i osaczających. Wiele z nas potrafi już sobie radzić z agresją bezpośrednią, ale taka skryta nadal nas cichutko truje.
Książę ma swoje momenty, nie da się ukryć. W końcu nie zakochałam się tylko w ślicznej buźce 😀 😉
Ha, ale trafiłaś z tematem – akurat gdy sama zastanawiam sie, czy zrecenzowac ksiazke Little Fires Everywhere narażając się tym samym na publiczny lincz.
I ode mnie również brawa za odwagę! Dokladnie wiem co czujesz, bo sama od zawsze nie chce mieć dzieci i tez sie już nasluchalam do porzygu na ten temat – glownie, ze mi sie odmieni. W zasadzie to bedzie okrutne co powiem, ale troche sie ciesze momentami, ze doprowadzilam sie do bezpłodności…
Nie dajmy sie presji! Moja byla terapeutka zachęca do akcji #presjatoagresja (w różnych kontekstach), idealnie skojarzyło mi sie z Twoim wpisem. Ah i przekaz Księciu, ze zyskal u mnie jeszcze wiekszy szacunek za „impotenta”, sach mein!
Nie znam tej książki, ale uwielbiam Twoje recenzje, więc porfa pisz!!! Jak zaczną Cię linczować, zasłonię Cię własną piersią XD Swoją drogą jakie to chore, że w ogóle musimy się z jakimś linczem liczyć tylko przez to, że wyrażamy swoje opinie (nikomu ich przy tym nie narzucając).
W 100% zgadzam się z Twoją terapeutką – presja to agresja i to z gatunku tych najgorszych, najbardziej zdradliwych, zakradających się niepostrzeżenie i osaczających. Wiele z nas potrafi już sobie radzić z agresją bezpośrednią, ale taka skryta nadal nas cichutko truje.
Książę ma swoje momenty, nie da się ukryć. W końcu nie zakochałam się tylko w ślicznej buźce 😀 😉
Ps. Jak dobrze ze nie czytam tego typu książek, co tytułowa, bo mogłoby się to bardzo źle skończyć!
Ps. Jak dobrze ze nie czytam tego typu książek, co tytułowa, bo mogłoby się to bardzo źle skończyć!
Chyba jestem bardzo tolerancyjna, bo… Twój wpis nie jest dla mnie kontrowersyjny. Uważam, że potrzeba autonomii jest jednym z podstawowych praw i potrzeb każdego człowieka. Zatem decydowanie o sobie, czy chce się być matką czy nie, jest indywidualną decyzję. Sama akurat mam 2 cudowne córki i nie zamieniłabym tego stanu za nic 🙂 Szanuję jednocześnie decyzję innych osób – Twoją, moich koleżanek, które nie decydują się na potomstwo. Szanuję też decyzję i odwagę tych, którzy decydują się na adopcję.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że są osoby o takim podejściu jak Ty! Bardzo dziękuję za Twój komentarz!
Chyba jestem bardzo tolerancyjna, bo… Twój wpis nie jest dla mnie kontrowersyjny. Uważam, że potrzeba autonomii jest jednym z podstawowych praw i potrzeb każdego człowieka. Zatem decydowanie o sobie, czy chce się być matką czy nie, jest indywidualną decyzję. Sama akurat mam 2 cudowne córki i nie zamieniłabym tego stanu za nic 🙂 Szanuję jednocześnie decyzję innych osób – Twoją, moich koleżanek, które nie decydują się na potomstwo. Szanuję też decyzję i odwagę tych, którzy decydują się na adopcję.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że są osoby o takim podejściu jak Ty! Bardzo dziękuję za Twój komentarz!
Uważam, że bycie rodzicem lub nie, to prywatna decyzja jak ta dotycząca wyboru studiów, pracy czy koloru szminki. Nic nikomu do tego – poza człowiekiem z którym dzielimy życie, bo wobec niego warto być uczciwą.
Nie uważam, że kobiety które myślą lub mówią głośno o tym, że nie chcą być matkami, są jakkolwiek gorsze od tych, które marca o spełnieniu się w tej roli. Jesteśmy zwyczajnie różne, jednak to nie znaczy gorsze lub lepsze. Zwyczajnie różne.
To chore, że wmawia nam się społecznie, że :każda normalna kobieta chce mieć dzieci”. Nie, nie jest to prawda i nie każda normalna kobieta chce Miec dzieci. Wiele normalnych kobiet, z różnych powodów ich nie chce i to jest ok.
Nie ma chyba gorszego powodu na wejście w role rodzicielską, jak presja otoczenia. Wtedy dopiero przestajemy być sobą…
A na koniec mojego wywodu – gratuluję odwagi i tego, ze stajesz przy sobie. Go girl!:)
Dziękuję za cudowny komentarz! Odbiór tego posta bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i sprawił mi ogromną radość. Cieszę się z tego, że nawet sądząc po dość wąskim gronie moich Czytelniczek, widać, że kobiety są sobie nawzajem życzliwe. Jest dla nas nadzieja! 🙂
Uważam, że bycie rodzicem lub nie, to prywatna decyzja jak ta dotycząca wyboru studiów, pracy czy koloru szminki. Nic nikomu do tego – poza człowiekiem z którym dzielimy życie, bo wobec niego warto być uczciwą.
Nie uważam, że kobiety które myślą lub mówią głośno o tym, że nie chcą być matkami, są jakkolwiek gorsze od tych, które marca o spełnieniu się w tej roli. Jesteśmy zwyczajnie różne, jednak to nie znaczy gorsze lub lepsze. Zwyczajnie różne.
To chore, że wmawia nam się społecznie, że :każda normalna kobieta chce mieć dzieci”. Nie, nie jest to prawda i nie każda normalna kobieta chce Miec dzieci. Wiele normalnych kobiet, z różnych powodów ich nie chce i to jest ok.
Nie ma chyba gorszego powodu na wejście w role rodzicielską, jak presja otoczenia. Wtedy dopiero przestajemy być sobą…
A na koniec mojego wywodu – gratuluję odwagi i tego, ze stajesz przy sobie. Go girl!:)
Dziękuję za cudowny komentarz! Odbiór tego posta bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i sprawił mi ogromną radość. Cieszę się z tego, że nawet sądząc po dość wąskim gronie moich Czytelniczek, widać, że kobiety są sobie nawzajem życzliwe. Jest dla nas nadzieja! 🙂
Dziękuję za ciekawy wpis :). Chęć posiadania dziecka jest sprawą indywidualną. I nie należy przejmować się tym, co mówią inni.
Podobnie jest, jeśli masz jedno dziecko, to zawsze znajda się tacy, którzy będą starali się wpędzić Cie w poczucie winy, że powinnaś mieć ich co najmniej dwoje. Tak źle, i tak niedobrze. Pozdrawiam serdecznie!
Tak, to jest błędne koło – jak tylko dwoje dzieci, to kiedy trzecie, przy trzecim z kolei można usłyszeć teksty, czy to aby nie za dużo, może już wystarczy.
Bardzo dziękuję za wizytę i za komentarz! Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za ciekawy wpis :). Chęć posiadania dziecka jest sprawą indywidualną. I nie należy przejmować się tym, co mówią inni.
Podobnie jest, jeśli masz jedno dziecko, to zawsze znajda się tacy, którzy będą starali się wpędzić Cie w poczucie winy, że powinnaś mieć ich co najmniej dwoje. Tak źle, i tak niedobrze. Pozdrawiam serdecznie!
Tak, to jest błędne koło – jak tylko dwoje dzieci, to kiedy trzecie, przy trzecim z kolei można usłyszeć teksty, czy to aby nie za dużo, może już wystarczy.
Bardzo dziękuję za wizytę i za komentarz! Pozdrawiam 🙂
Przeczytałam wszystkie komentarze i jestem zbudowana społecznością czytelniczek Twojego bloga. Gratuluję odwagi i bardzo się cieszę, że podjęłaś ten temat. Pakistan nie przestaje mnie zadziwiać. Koniecznie dziel się takimi smaczkami również w innych tematach. Chyba nie dodam nic mądrego, mówiąc, że wciąż zadziwia mnie, że osoby bliskie i zupełnie dalekie czują się uprawnione do zaglądania nam w życie z butami, zadawania pytań, nacisków a nawet czują się osobiście dotknięte tym, że nasze wybory życiowe czy styl życia odbiegają od ich własnych. Tak, jakbyśmy żyjąc inaczej poddawali w wątpliwość słuszność ich decyzji.
Nawet sobie nie wyobrażasz w jakim byłam szoku, jak zobaczyłam tak pozytywny odbiór! Mnie to również niesamowicie podbudowało – z jednej strony fakt, że mój blog przyciąga tak fajne, otwarte osoby, a z drugiej pozwala to mieć nadzieję, że kobiety kobietom już nie wilkiem, a wsparciem. Twoje ostatnie zdanie daje do myślenia – może to wtrącanie się i wywieranie presji wynika z tego, że te osoby same nie są do końca przekonane o słuszności podjętych wyborów i boją się, że osoby żyjące inaczej odbiorą im resztę tej pewności. W pewnym stopniu żyjąc inaczej, prowokujemy innych do porównań, a rezultaty takiej analizy mogą okazać się dla nich nieprzyjemne.
Przeczytałam wszystkie komentarze i jestem zbudowana społecznością czytelniczek Twojego bloga. Gratuluję odwagi i bardzo się cieszę, że podjęłaś ten temat. Pakistan nie przestaje mnie zadziwiać. Koniecznie dziel się takimi smaczkami również w innych tematach. Chyba nie dodam nic mądrego, mówiąc, że wciąż zadziwia mnie, że osoby bliskie i zupełnie dalekie czują się uprawnione do zaglądania nam w życie z butami, zadawania pytań, nacisków a nawet czują się osobiście dotknięte tym, że nasze wybory życiowe czy styl życia odbiegają od ich własnych. Tak, jakbyśmy żyjąc inaczej poddawali w wątpliwość słuszność ich decyzji.
Nawet sobie nie wyobrażasz w jakim byłam szoku, jak zobaczyłam tak pozytywny odbiór! Mnie to również niesamowicie podbudowało – z jednej strony fakt, że mój blog przyciąga tak fajne, otwarte osoby, a z drugiej pozwala to mieć nadzieję, że kobiety kobietom już nie wilkiem, a wsparciem. Twoje ostatnie zdanie daje do myślenia – może to wtrącanie się i wywieranie presji wynika z tego, że te osoby same nie są do końca przekonane o słuszności podjętych wyborów i boją się, że osoby żyjące inaczej odbiorą im resztę tej pewności. W pewnym stopniu żyjąc inaczej, prowokujemy innych do porównań, a rezultaty takiej analizy mogą okazać się dla nich nieprzyjemne.
Sama jestem trochę „na rozstaju” – z jednej strony nie chcę z Anki stać się mamą – widzę po rodzinie, że trudno zachować własną tożsamość, a z moim wrodzonym perfekcjonizmem, oddaliłoby mi na punkcie malucha totalnie. Z drugiej… czasem dopada mnie ślinotok na widok reklamy Gerberków i wyobrażam sobie, jakby to było, tulić własnego malucha, który miałby oczy moje albo mojego M. Czekam na instynkt, zobaczę jeszcze jak to będzie. Ostatnio dużo się mówi o dojrzałym macierzyństwie, może to jakaś opcja.
W dzisiejszych czasach zdecydowanie łatwiej o zostanie mamą w trochę późniejszym wieku. Swoją drogą, 30 lat temu już 27-latki określane były na oddziałach jako stare pierworódki, ciekawe, czy to funkcjonuje nadal 😀 W każdym razie posiadasz luksus czasu na podjęcie właściwej (dla Ciebie i potencjalnego dziecka) decyzji 🙂
Sama jestem trochę „na rozstaju” – z jednej strony nie chcę z Anki stać się mamą – widzę po rodzinie, że trudno zachować własną tożsamość, a z moim wrodzonym perfekcjonizmem, oddaliłoby mi na punkcie malucha totalnie. Z drugiej… czasem dopada mnie ślinotok na widok reklamy Gerberków i wyobrażam sobie, jakby to było, tulić własnego malucha, który miałby oczy moje albo mojego M. Czekam na instynkt, zobaczę jeszcze jak to będzie. Ostatnio dużo się mówi o dojrzałym macierzyństwie, może to jakaś opcja.
W dzisiejszych czasach zdecydowanie łatwiej o zostanie mamą w trochę późniejszym wieku. Swoją drogą, 30 lat temu już 27-latki określane były na oddziałach jako stare pierworódki, ciekawe, czy to funkcjonuje nadal 😀 W każdym razie posiadasz luksus czasu na podjęcie właściwej (dla Ciebie i potencjalnego dziecka) decyzji 🙂
Ważny temat poruszasz. O ileż łatwiej by nam się żyło gdyby każdy żył swoim życiem i pozwolił podobnie zyć innym 😉
Amen!
Ważny temat poruszasz. O ileż łatwiej by nam się żyło gdyby każdy żył swoim życiem i pozwolił podobnie zyć innym 😉
Amen!
Życie pisze różne scenariusze i dla każdego jest inny 🙂 Fajnie, że poruszyłaś ten temat, szkoda, że cześć osób nie zdaje sobie spawy, że niektóre pytania na temat życia innych są nie na miejscu!
Życie pisze różne scenariusze i dla każdego jest inny 🙂 Fajnie, że poruszyłaś ten temat, szkoda, że cześć osób nie zdaje sobie spawy, że niektóre pytania na temat życia innych są nie na miejscu!
Uważam, że bycie rodzicem to prywatna decyzja pary i nikt nie poinien w nią ingerować. Najważniejsze, że oboje jesteście tego samego zdania. Co innego gdyby jedno było za a drugie przeciw.
Uważam, że bycie rodzicem to prywatna decyzja pary i nikt nie poinien w nią ingerować. Najważniejsze, że oboje jesteście tego samego zdania. Co innego gdyby jedno było za a drugie przeciw.
Czytam właśnie od początku wszystkie posty, czuję się jakbym czytała świetną książkę, poważnie! Tu postanowiłam się zatrzymać, bo chciałam powiedzieć jedną rzecz: nikt nie ma prawa nas oceniać przez pryzmat tego czy chcemy mieć dzieci czy nie. Oczywiście dużo bardziej odpowiedzialna jest decyzja o nieposiadaniu potomstwa niż, tak jak pisałaś, posiadaniu dziecka tylko po to żeby narobić sobie zdjęć na IG, a potem oddać je babci. W Polsce chyba w ogóle panuje jakaś zmowa wszystkich madek i broń borze szumiący wyrazić jakąkolwiek krytykę w stronę instytucji macierzyństwa. Sama mam synka, którego kocham nad życie i jestem przeszczęśliwa, że go mam, natomiast kiedy „ośmieliłam się” na moim blogu wyrazić dezaprobatę z powodu covidowego zamknięcia żłobków, zostałam zmieszana z błotem, że jak to mogą mi przeszkadzać 2 tygodnie (bo na początku miały być tylko 2 tygodnie) bycia w domu z bombelkiem! Dlatego bardzo się cieszę, że dyskusja tutaj w komentarzach jest bardzo kulturalna, oby częściej tak było też w prawdziwym życiu.
Przede wszystkim nesamowicie mi miło, że do mnie wróciłaś! Moje pisarskie ego podskakuje w radosnych drgawkach!
Jeśli chodzi o Dziecioo(d)porną, nie wiem, czy odbiór bardziej mnie zaskoczył, czy zachwycił.
Z jakiegoś względu temat dzieci jest w naszym społeczeństwie polem minowym i bez względu na to co się powie, czy się ma dzieci, czy się ich nie ma, zawsze można oberwać. Zupełnie tego nie rozumiem, bo tak jak podkreślałam przy okazji tego wpisu, decyzja i opinia jednej osoby nie oznacza z automatu, że krytykuje się stanowisko innych. To, że Ty nie byłaś zachwycona wizją dwóch tygodni w zamknięciu z dzieckiem (które podejrzewam również nie było szczęśliwe z powodu przymusowego aresztu domowego i braku kontaktu z rówieśnikami), nie znaczy, że krytykowałaś inne mamy, którym to absolutnie nie przeszkadzało. Podobnie moja decyzja o nieposiadaniu dzieci nie oznacza, że uważam kobiety, które zdecydowały się na dziecko za gorsze ode mnie. To naprawdę powinna być prywatna sprawa każdego człowieka (nie tylko kobiety), a z jakiegoś względu dzieci stały się nagle wspólnym dobrem i w związku z tym każdy myśli, że ma prawo do narzucania swojej opinii.
Publikując te dwa wpisy byłam gotowa na lincz. Ba! Gdyby ktoś zaatakował moją rozmówczynię w zbyt chamski sposób, byłam nawet gotowa zrobić coś, czego nie robię nigdy – usuwać komentarze. A okazało się to zupełnie niepotrzebne. Moje Czytelniczki, zarówno mamy, jak i osoby bezdzietne pokazały ogromną klasę i pozwoliły mi chociaż trochę uwierzyć w to, że kobieca solidarność to nie jest tylko legenda 😀
Czytam właśnie od początku wszystkie posty, czuję się jakbym czytała świetną książkę, poważnie! Tu postanowiłam się zatrzymać, bo chciałam powiedzieć jedną rzecz: nikt nie ma prawa nas oceniać przez pryzmat tego czy chcemy mieć dzieci czy nie. Oczywiście dużo bardziej odpowiedzialna jest decyzja o nieposiadaniu potomstwa niż, tak jak pisałaś, posiadaniu dziecka tylko po to żeby narobić sobie zdjęć na IG, a potem oddać je babci. W Polsce chyba w ogóle panuje jakaś zmowa wszystkich madek i broń borze szumiący wyrazić jakąkolwiek krytykę w stronę instytucji macierzyństwa. Sama mam synka, którego kocham nad życie i jestem przeszczęśliwa, że go mam, natomiast kiedy „ośmieliłam się” na moim blogu wyrazić dezaprobatę z powodu covidowego zamknięcia żłobków, zostałam zmieszana z błotem, że jak to mogą mi przeszkadzać 2 tygodnie (bo na początku miały być tylko 2 tygodnie) bycia w domu z bombelkiem! Dlatego bardzo się cieszę, że dyskusja tutaj w komentarzach jest bardzo kulturalna, oby częściej tak było też w prawdziwym życiu.
Przede wszystkim nesamowicie mi miło, że do mnie wróciłaś! Moje pisarskie ego podskakuje w radosnych drgawkach!
Jeśli chodzi o Dziecioo(d)porną, nie wiem, czy odbiór bardziej mnie zaskoczył, czy zachwycił.
Z jakiegoś względu temat dzieci jest w naszym społeczeństwie polem minowym i bez względu na to co się powie, czy się ma dzieci, czy się ich nie ma, zawsze można oberwać. Zupełnie tego nie rozumiem, bo tak jak podkreślałam przy okazji tego wpisu, decyzja i opinia jednej osoby nie oznacza z automatu, że krytykuje się stanowisko innych. To, że Ty nie byłaś zachwycona wizją dwóch tygodni w zamknięciu z dzieckiem (które podejrzewam również nie było szczęśliwe z powodu przymusowego aresztu domowego i braku kontaktu z rówieśnikami), nie znaczy, że krytykowałaś inne mamy, którym to absolutnie nie przeszkadzało. Podobnie moja decyzja o nieposiadaniu dzieci nie oznacza, że uważam kobiety, które zdecydowały się na dziecko za gorsze ode mnie. To naprawdę powinna być prywatna sprawa każdego człowieka (nie tylko kobiety), a z jakiegoś względu dzieci stały się nagle wspólnym dobrem i w związku z tym każdy myśli, że ma prawo do narzucania swojej opinii.
Publikując te dwa wpisy byłam gotowa na lincz. Ba! Gdyby ktoś zaatakował moją rozmówczynię w zbyt chamski sposób, byłam nawet gotowa zrobić coś, czego nie robię nigdy – usuwać komentarze. A okazało się to zupełnie niepotrzebne. Moje Czytelniczki, zarówno mamy, jak i osoby bezdzietne pokazały ogromną klasę i pozwoliły mi chociaż trochę uwierzyć w to, że kobieca solidarność to nie jest tylko legenda 😀
Twoja szwagierka jest geniuszem slowa! Wiec Jak sie moj tesc znow spyta Kiedy bedzie dziadkiem, Odpowiem z cala duma, ze jak skoncze wychowywac dziecko mojego tescia 😂😂Pewnie bedzie pottzebowal kilku minut, by zrozumiec, ale moj maz nie ma rodzenstwa i jest … 14 lat mlodszy ode mnie.
Co do Dzieci: Nic na sile. Nic dodac nic ujac
Jeśli faktycznie będziesz miała okazję przetestować tę piękną ripostę na teściu, koniecznie proszę o relację! A najlepiej nagraj z ukrycia 😀
Twoja szwagierka jest geniuszem slowa! Wiec Jak sie moj tesc znow spyta Kiedy bedzie dziadkiem, Odpowiem z cala duma, ze jak skoncze wychowywac dziecko mojego tescia 😂😂Pewnie bedzie pottzebowal kilku minut, by zrozumiec, ale moj maz nie ma rodzenstwa i jest … 14 lat mlodszy ode mnie.
Co do Dzieci: Nic na sile. Nic dodac nic ujac
Jeśli faktycznie będziesz miała okazję przetestować tę piękną ripostę na teściu, koniecznie proszę o relację! A najlepiej nagraj z ukrycia 😀
Przeczytałam i bardzo szanuje Twoja decyzję . Każdy ma prawo decydować o swoim życiu. Ja mam trójkę wspanialych juz doroslych synów i córkę. Wychowalam,teraz Oni wychowują swoje,córka na razie nie ma ale nie ingeruję ani w jej życie ani w pozostałych.Ich życie ich sprawa.Szanuje Ciebie za to że miałaś odwagę tak szczerze o sobie w tej sprawie napisać.
Dziękuję. Odwaga nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu uważam, że należy mówić głośno o tym, że każda z nas ma inne potrzeby i czego innego oczekuje od życia 🙂
Przeczytałam i bardzo szanuje Twoja decyzję . Każdy ma prawo decydować o swoim życiu. Ja mam trójkę wspanialych juz doroslych synów i córkę. Wychowalam,teraz Oni wychowują swoje,córka na razie nie ma ale nie ingeruję ani w jej życie ani w pozostałych.Ich życie ich sprawa.Szanuje Ciebie za to że miałaś odwagę tak szczerze o sobie w tej sprawie napisać.
Dziękuję. Odwaga nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu uważam, że należy mówić głośno o tym, że każda z nas ma inne potrzeby i czego innego oczekuje od życia 🙂
Trafiłam na Twojego bloga z Instagrama, spod zdjęcia o tym poście. Niesamowite jak podobne mamy doświadczenia!
„Nigdy nie chciałam mieć dzieci, nie bawiłam się lalkami wożąc je w wózku, nie marzyłam o dużej rodzinie”!- check! ✅
„Kiedy Skrzetuski zapowiadał Helenie, że będą mieli trzynaścioro dzieci, dostawałam mdłości i jeszcze silniej kibicowałam Bohunowi” – omg, check! ✅
„Kiedy w książkach, lub filmach jakaś para doczekiwała się potomstwa, traciłam zainteresowanie i zaczynałam do bohaterów podświadomie odczuwać niechęć.” – ✅
„Ilekroć śniło mi się, że jestem w ciąży, budziłam się z krzykiem, całkowicie zlana potem i nierzadko wymiotowałam.” – ja też! ✅
O większości tych rzeczy wie tylko mój mąż. Nie masz pojęcia jaka to ulga i zaskoczenie dowiedzieć się, że ktoś ten temat przeżywał tak samo.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz i za szczerość. W takich chwilach mam wrażenie, że udaje mi się tworzyć bloga, który nie służy tylko rozrywce.
To był dla mnie bardzo ważny post – może nie „ciężki emocjonalnie” (nie musiałam w nim toczyć wewnętrznej walki), ale bardzo zależało mi, żeby został właściwie odebrany. Chciałam, żeby kobiety, które myślą podobnie jak my, wiedziały, że to jest w porządku – niechęć do posiadania dzieci TEŻ jest normalna. A jednocześnie bardzo się bałam, że zostanie to odbrane jako atak na macierzyństwo i wszystkie kobiety, które chcą mieć dzieci.
Na szczęście wygląda na to, że mam wyjątkowo mądre i otwarte Czytelniczki 🙂 <3
Ściskam mocno!