„Drugi problem to bezmózgowie blogerek, które odwiedzając znane i powszechne miejsca, tworzą dla swej debilnej grupy odbiorców rzekomą wiedzę o swej odkrywczości, czymś co czyni je (blogerki z Nowego Jorku) pisarkami. To są kretynki. Idiotki. Kompletne niziny społeczne, magiel.”
W XXI wieku kiedy tak dużo mówi się o równości płci, ale również o agresji słownej czy hejcie, my – kobiety, blogerki, pisarki nadal jesteśmy celem ataku i to przez osoby, którym powinno zależeć na wzajemnych dobrych relacjach. Zachęcamy do lektury artykułu*.
*Artykuł gościnny.
Jesteśmy kobietami. Jesteśmy blogerkami. Jesteśmy pisarkami. Komu się to nie podoba?
Klub Polek na Obczyźnie to zaangażowana społeczność kobiet, z których wiele mieszka za granicą. Duża część tego grona to autorki blogów, książek i podcastów, opisujących różne kraje, kultury i zjawiska społeczne. Zarówno portal Polki na Obczyźnie, jak i niezależne blogi prowadzone przez członkinie klubu mają na koncie udane kampanie promocyjne przeprowadzone we współpracy z firmami i organizacjami. Dlatego dużym zaskoczeniem jest fakt, że przedstawiciele jednej z takich organizacji postanowili na klubowym profilu opublikować kontrowersyjne komentarze nawiązujące do przedstawicielek blogosfery.
Wyniki badań i opinie marketerów potwierdzają silny wpływ influencerów na działania ich odbiorców. Od lat nie ulega wątpliwości, że sugestie ulubionych twórców wyrażane na blogach, vlogach czy w mediach społecznościowych przekładają się na decyzje zakupowe (wybór określonych produktów) czy zachowania konsumentów (np. wybór kierunku podróży). Według raportu The State of Influencer Marketing 2021 przygotowanego przez firmę Influencer Marketing Hub, aż 90% ankietowanych uznaje współpracę z influencerami za efektywną formę marketingu. Firmy chętnie nawiązują współpracę z blogerami czy Instagramerami, czyniąc z nich ambasadorów swoich marek. Niestety, oficjalne zabieganie o dobre relacje z influencerami nie zawsze idzie w parze z szacunkiem do ich działalności.
W dniu 23 kwietnia 2022 r. pod postem promującym rozmowę o książkach z okazji Światowego Dnia Książki opublikowanym na Facebooku przez Klub Polek na Obczyźnie swoje komentarze zamieściła pani Dorota Wojciechowska, dyrektor Zagranicznego Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Londynie. Nawiązując do książek promowanych przez członkinie klubu, napisała: „polski rynek wydawniczy i tak ugina się pod ciężarem intelektualnych wygibasów blogerek, więc jedna pozycja więcej, niczego nie zmienia”. A potem: „Szkoda, że nadal wydaje się książki, które obrażają czytelników, potrafiących odróżnić literaturę od instrukcji obsługi mikrofalówki”.
Warto dodać, że wśród autorek biorących udział w rozmowie o książkach znalazły się laureatki konkursów literackich, w tym finalistki konkursu im. W. Gombrowicza.
Słowa pani Doroty Wojciechowskiej są o tyle zaskakujące, że w ramach swoich obowiązków służbowych odpowiada ona m.in. za współpracę z brytyjskimi blogerami. Zatrudniająca ją Polska Organizacja Turystyczna realizuje wiele działań z influencerami w kraju i za granicą, w tym projekt Turystyczne Mistrzostwa Blogerów. Co więcej, sama pani Wojciechowska w swoich postach na mediach społecznościowych zdaje się sygnalizować swoją przynależność do społeczności blogerskiej, posługując się hasztagami takimi jak #travelblogger czy #londonblogger.
Na klubowym forum wypowiedział się również inny pracownik POT, pan Tomasz Rudomino, dyrektor Zagranicznego Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Paryżu. W napisanym po francusku komentarzu zwrócił się do jednej z klubowiczek z użyciem wulgarnego słowa „enculade”, którego znaczenie przytaczamy tutaj:
Wraz z rozwojem platform do kreacji, publikacji i promocji treści nastąpiła demokratyzacja w publicznym zabieraniu głosu. Znacznie łatwiej niż kiedyś można dziś publikować swoją twórczość: założyć blog, wydać książkę, udostępniać zdjęcia, video i teksty w kanałach społecznościowych. Niestety, równie łatwo jest publikować wypowiedzi, które mogą ranić uczucia i obrażać.
Pan Tomasz Rudomino opublikował na Facebooku więcej wypowiedzi, zawierających odniesienia do szeroko rozumianego grona blogerek. Oto kilka przykładów:
Sprawę skomentowała pani Maja Klemp, członkini Klubu Polek na Obczyźnie, mieszkająca w Nowym Jorku autorka bloga Miłość w Czasach Strefowych oraz książki „Pakistańskie wesele”:
Wypowiedzi pana Rudominy są oburzające na kilku poziomach i odniosę się do nich jako blogerka (i to z Nowego Jorku, jak zechciał specjalnie zaznaczyć w jednym ze swoich komentarzy), kobieta i Polka.
Obserwując poczynania marketingowe POT, odnoszę wrażenie, że ich ważną częścią są działania z blogerami i influencerami. Jako blogerka nie podjęłabym nigdy współpracy z organizacją, której przedstawiciel publicznie wypowiada się z pogardą o osobach, z którymi de facto ma współpracować i od których zależy powodzenie reprezentowanej przez niego organizacji. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć współpracować z osobą, która nazywa nas kretynkami?
Jako kobieta jestem przerażona tym, z jak wielką pogardą przedstawiciel POT wypowiada się o niezależnych kobietach osiągających sukcesy. W dodatku rości sobie prawo do decydowania o tym, co te kobiety mogą robić, a co nie. W mojej ocenie z jego wypowiedzi wynika, że blogerki nie powinny wydawać książek. Odnoszę wrażenie, że jest to agresja wymierzona w kobiety – w jego wypowiedziach pada słowo „blogerki”, a nie „blogerzy”.
Jako obywatelka Polski jestem zbulwersowana i głęboko zażenowana tym, że ktoś, kto reprezentuje zagranicą mój kraj, nie stroni od publicznego używania słów powszechnie uznawanych za wulgarne. Rozumiem, że pan Rudomino próbował argumentować, jakoby wulgaryzm użyty w konkretnym kontekście już wulgaryzmem nie był, jednak moje doświadczenie lingwistyczne każe mi się z tą tezą nie zgodzić. Co więcej, nie uznaję zasadności operowania slangiem przez osoby, które nie do końca opanowały podstawy językowe. Jeśli komuś brakuje świadomości języka, tym bardziej powinien wystrzegać się używania zwrotów potencjalnie kontrowersyjnych. Nie chcielibyśmy przecież, żeby któryś z polskich konsulów użył w przestrzeni publicznej słowa „bullshit”, które jest znacznie mniej wulgarne od „enculade”.
Po interwencji członkiń klubu na Facebookowym profilu Polskiej Organizacji Turystycznej p. Rudomino i p. Wojciechowska wrócili na profil klubu i opublikowali tam komentarze z przeprosinami. Komentarz w języku francuskim zniknął. Sama POT do dnia publikacji niniejszego artykułu nie zajęła stanowiska w tej sprawie. Część z komentarzy na profilu POT zostało ukrytych i na dzień publikacji niniejszego artykułu nie są dostępne dla szerszej publiczności.
Poproszeni przez redakcję portalu Polki na Obczyźnie o oficjalny komentarz pracownicy POT udzielili następujących odpowiedzi:
Dorota Wojciechowska:
Nigdy nie wypowiadałam się negatywnie o blogerkach jako zjawisku, które zmieniło oblicze współczesnego komunikowania się między ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Szanuję blogerów i cenię ich pracę. Niestety, jak w każdej dziedzinie, tak również tutaj nie wszyscy blogerzy reprezentują ten sam poziom. W swoim komentarzu wyraziłam jedynie ubolewanie, że współczesny rynek wydawniczy jest, według mnie, zbyt mało selektywny pod tym względem. Napisałam to jako osoba, dla której literatura jest jednym z największych osiągnięć, do jakich jest zdolny ludzki umysł.
W odpowiedzi na pytanie o definicję emigracji pani Wojciechowska stwierdza:
Klasyczna definicja emigracji wskazuje na dwa motywy: ekonomiczny lub polityczny, a także na intencję pozostania za granicą na zawsze. Dla mnie emigrantem jest ten, kto płaci podatku w kraju, w którym mieszka i w którym jest zatrudniony. Jeśli rozliczenie podatkowe jest w kraju pochodzenia (np. Polska), to pobyt zagraniczny w tym przypadku traktuję jako wyjazd turystyczny, biznesowy lub dyplomatyczny. Przecież nikt z nas nie powie o Ambasadorach, że są emigrantami, choć ich misje trwają kilka lat.
Na koniec chciałabym na ręce Klubu Polek na Obczyźnie, jeszcze raz złożyć oficjalne przeprosiny, jeśli kogoś niechcący uraziłam. Nigdy nie było to moim zamiarem.
Tomasz Rudomino:
Sfera blogerska ma bardzo wiele odcieni. To bardzo popularne narzędzie do pracy w marketingu. Nie występuję przeciwko blogerkom w kontekście płci. Ani Blogerom w ogóle. Lecz wyłącznie, akurat w tym przypadku, wyłącznie w kontekście języka, albo kontekście literackim. Blogerki są częścią współczesnej pop kultury, przeważnie w mediach społecznościowych. Niektóre z nich kreują siebie jako pisarki. Pisarką była dla mnie Virginia Woolf, Sylvia Plath, albo Marguerite Duras. Dlatego sprzeciw mój budzi, nie twórczość niektórych blogerek, lecz ich własne pozycjonowanie się w powszechnej kulturze. Albowiem kreują typ pisania, którego nie akceptuję. I powtarzam, chodzi o typ „blogerskiego pisania quasi literackiego”, a nie blogerów jako takich, dlatego że jest to dziedzina, której obecność
trwale odmieniła świat medialny. I należy to zaakceptować. Blogerki, czy Blogerzy w ogóle, dają różną jakość wypowiadania się. Jak w każdej dziedzinie twórczości i tu mamy do czynienia z dobrymi i złymi jakościowo wypowiedziami. Wielkie pisarki, choćby te wspomniane przeze mnie, stworzyły kanony literackie, weszły do światowej kultury. Uczy się o nich na wielu uniwersytetach. Stworzyły niedościgniony wzór prozy. Ja tak pojmuję pojęcie „pisarka”. Dlatego strefa blogerska w moim przekonaniu, nie dotyczy pojęcia literackiego.
Poproszony o wyjaśnienie znaczenia słowa “enculade” pan Rudomino wyjaśnił:
Według mnie, słowo encul ma wiele znaczeń. W zależności od kontekstu. Używane jest potocznie w języku francuskim. Pojawia się również w filmach i literaturze. Mogę powołać się na twórczość Geneta, de Sade, Céline i Duras, a więc na największe pióra literatury francuskiej. Znana profesor Isabelle Boisclair, profesor Uniwersytetu w Sherbrooke, powołuje się z kolei na przedramatyzowanie odbioru tego słowa i wielu jego znaczeń. Przywołuje serial Gra o Tron, HBO, Bukowskiego, czy znane książki Charlotte before Christ,
d’Alexandre Soublières, Chambres noires, Nicolas Charette. Wreszcie jest Kochanek Lady Chatterley. Przypomnieć w tym miejscu chciałbym Ostatnie Tango w Paryżu, a więc film, który przeszedł do historii światowej kinematografii i był długo przedmiotem dyskusji czy skandalu obyczajowego, gdzie pojawił się termin encul, ale w całkowicie innym kontekście niż ja to zrobiłem.
Zdaję sobie sprawę, że niefortunnie użyłem tego słowa w reakcji na wypowiedź na Fanpage Klubu Polek na Obczyźnie, mając na myśli to: „przestań do cholery pieprzyć głupoty”. Oczywiście kontekst potoczności językowej nie ma tutaj znaczenia. Użycie tego słowa z mojej strony było nieuzasadnione i naganne. Takie sformułowanie nie powinno się pojawić, dlatego już wcześniej przeprosiłem.
Pan Rudomino zauważył także:
Każdy człowiek jest indywidualnością i liczy się jego świat własny. Liczy się wolność osobista. Ta fundamentalna teza z Das Unbehagen in der Kultur Zygmunta Freuda nie daje mi jednak prawa do popełniania błędów, a przede wszystkim do wypowiadania słów, które mogłyby kogoś urazić.
Dlatego jeszcze raz Przepraszam Klub Polki na Obczyźnie za użycie niecenzuralnego słowa podczas audycji na Facebooku.
Pozostaje nam zgodzić się z panem Rudomino – wolność osobista nie daje prawa do wypowiadania słów, które mogą kogoś urazić. A słowa: “kretynki”, “idiotki”, “kompletne niziny społeczne”, nie wspominając o “enculade”, z pewnością do takich należą.
Bardzo potrzebny tekst! Dziękuję, że nie przechodzisz obojętnie obok hejtu! 💪🏼
Spiderman (mój nowojorski kolega) nauczył mnie, że na niesprawiedliwość trzeba reagować!
Używając wielce kolokwialnego słownictwa: Wryło mnie w ziemię i jeszcze się zbieram. Skąd w ludziach tyle jadu? Czy „intelektualną mielizną” jest każdy kto nie docenia twórczości Caravaggio? A jeśli przez przypadek woli impresjonistów i może godzinami rozwodzić się nad płótnami Moneta? Jeśli nie zna „Kochanka Lady Chaterrley” to na stos? A może zamiast erotyki w wydaniu arystokratka i leśniczy woli romans Jane Austen? Każdy człowiek ma swoje pasje, poglądy i własne poczucie estetyki, ale jak można z tak wielką pogardą odnosić się do ludzi, którzy nie lubią tego samego co my?
Z dumą mogę powiedzieć o sobie, że jestem blogerką i właśnie dzięki blogom poznałam wspaniałe osoby (takie dwie Zołzy na przykład ;)). Nie czuję się idiotką. Wręcz przeciwnie, czuję, że dzięki temu, że piszę mogę szlifować swój warsztat, rozwijać się i spełniać marzenia. Przypinajmy sobie skrzydła, zamiast brutalnie kopać leżących. To świadczy o wielkości człowieka, a nie ilość „trudnych” słów na akapit.
Z wywodu tego pana w ogóle można wywnioskować, że żadna żywa kobieta nie ma prawa aspirować do miana pisarki. Jak jej bardzo zależy, to ewentualnie można rozważyć podanie pośmiertnie.
Szczerze mówiąc, mam już powyżej dziurek od nosa starszych panów, którzy ewidentnie nie odnajdują się w nowej rzeczywistości i dlatego próbują zdyskredytować osoby (w szczególności młode kobiety), którym dobrze to idzie. To raz. Dwa, ciężko poważnie traktować osoby, które znanymi nazwiskami i wyrwanymi z kontekstu „mądrymi słowami” próbują zamaskować brak sensu, faktycznej treści, logiki i spójności wypowiedzi – „kreują typ pisania, którego nie akceptuję.”