Już trzeci raz z rzędu do rozmowy w ramach cyklu zOrientowane zapraszam pisarkę. Tym razem jest to Agata Grabowska, której pasja i wytrwałość w pisaniu są dla mnie prawdziwą inspiracją. Agata na rynku wydawniczym zadebiutowała w bardzo młodym wieku, a wśród jej publikacji można znaleźć zarówno powieści osadzone w jej ukochanej Wenecji jak i pozycje bardziej “orientalne”.
Nasze drogi przecięły się, kiedy Agata recenzowała (ze sporą dozą nieufności) “Pakistańskie wesele”. Kiedy dowiedziałam się, że wpadła na pomysł, aby opisać swoje doświadczenia związane z wyjazdami do Pakistanu, ogromnie się ucieszyłam, wiedząc, że pokaże zupełnie inne oblicze tego kraju. Takie, które dla mnie pozostaje niedostępne. W ciemno zaproponowałam objęcie książki czułym matronatem i absolutnie tego nie żałuję. “Pod zieloną gwiazdą Pakistanu” nie tylko pokazuje mniej zamożny Pakistan oczami polskiej konwertytki, ale też uważnie pochyla się nad współczesnymi problemami społecznymi. Wnikliwie analizuje nierzadko kontrowersyjne zagadnienia i pokazuje skomplikowaną i niezwykle trudną do zrozumienia dynamikę obecnych przemian.
Zwykle proszę moje rozmówczynie, żeby nakreśliły mi trochę historię swojego “zOrientowania”, od czego zaczęła się ich historia z szeroko rozumianym Orientem. W Twoim wypadku kusi mnie zapytać o to, jak to się stało, że z nastolatki zainteresowanej okultyzmem postanowiłaś stać się konwertytką (rewertytką?) i jak poznałaś swojego męża, ale z Twoich instagramowych wypowiedzi wynika, że na ten temat powstanie osobna książka. Faktycznie możemy się jej spodziewać?
Wydaje mi się, że określenie “zainteresowania okultyzmem” to duże niedomówienie. Ja byłam wiedźmą pełną gębą, u której składano zamówienia na rytuały i zaklęcia, pobierałam opłaty za wróżenie z tarota, można uznać też, że należałam do sekty (której, swoją drogą, moje przejście na islam nie do końca się spodobało). I tak, o tym dokładniej wypowiadam się z książce o mojej drodze do islamu, i tak, możecie się jej spodziewać (jeśli się uda) jeszcze w tym roku.
Twoją pierwszą książką, nie mówię o opowiadaniu, było “Pewnego razu w Abu Dhabi”, później porzuciłaś tematykę wschodnią i bardzo skupiłaś się na Wenecji. Teraz wracasz literacko do krajów muzułmańskich. Dlaczego?
Dlatego, że zaczęłam czuć, że się topię w weneckich kanałach. Potrzebuję od Wenecji nieco odpocząć, w międzyczasie wydarzyło się też kilka rzeczy w prywatnym życiu, które wpłynęły na tę decyzję. Poza tym Wenecja będzie miała swój come back w przyszłych latach, kiedy pojawią się dwie kolejne książki z uniwersum Gondolierki oraz darmowe opowiadanie z serii “Mroczne Baśnie”. Mam w planach pisarskich dwie inne książki z wenecką tematyką, ale napisanie ich zajmie mi o wiele więcej czasu, zwłaszcza teraz, gdy na horyzoncie ukazał się spory projekt grupowy, który może się rozciągnąć nawet na kilka lat.
Natomiast jeśli chodzi o tematykę wschodnią, popchnęła mnie do tego trochę Ajsza Sadeemka (autorka książki „Perły Ramadanu. Z pamiętnika muzułmanki”). Właściwie to dzięki niej zdecydowałam się wrócić do projektu “Pod zieloną gwiazdą Pakistanu”, a także napisać historię swojej konwersji. Nie wiem jednak, czy prócz tych stworzę jeszcze jakieś powieści w tematyce, mimo iż jest jeden pomysł na muzułmański horror. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Narazie i tak mam pełny plan wydawniczy aż do 2025 roku, na polskim i angielskim rynku.
Muzułmański horror… Brzmi intrygująco! Mam nadzieję, że nie masz na myśli czegoś w stylu książek o “zuych Arabach”, jak sama je nazywasz! A skoro już jesteśmy przy tym temacie, jak myślisz, dlaczego cieszą się one w Polsce taką popularnością?
Dlatego, że wiele Polaków nienawidzi muzułmanów, a historie spod pióra Margielewskiego czy Shukri, jedynie utwierdzają ich w przekonaniu, że mają rację co do Arabów i muzułmanów. Poza tym historie te promuje kontrowersja i kobiety w chustach na okładce. Gwarantuję ci, że gdyby wyszła książka z pozytywną historią o muzułmanach, nie robiono by dodruków, bo nie ma kontrowersji, nie ma orgii na pustyni, picia moczu wielbłąda czy gwałtów na dzieciach. Polacy nie chcą słyszeć, że muzułmanie to normalni ludzie, którzy wiodą normalne życie.
Ciężko z tym walczyć. Wróćmy jednak do książek z pozytywnym lub neutralnym przekazem. Kiedy rozmawiałyśmy o “Pod zieloną gwiazdą Pakistanu”, powiedziałaś, że nasze książki i “Zwyczajne pakistańskie życie” Joanny Kusy stanowią dla siebie świetne dopełnienie. Każda z nas przedstawia w nich zupełnie inne oblicze Pakistanu, wspólnie tworząc bardziej kompletny obraz tego kraju skrajnych kontrastów. Czytając Twoją książkę, w pełni zrozumiałam, co masz na myśli. Nie tylko przedstawiamy różne warstwy społeczne, skupiamy się na innych problemach, ale też doświadczyłyśmy tego kraju w zupełnie innych dawkach. Joanna Kusy w nim mieszka, Ty miałaś okazję być tam więcej niż jeden raz i na dłużej, podczas gdy w moim przypadku to był zaledwie jeden, dwutygodniowy pobyt. Powiedz mi, czy wracając do tego kraju zaobserwowałaś jakieś zmiany? Czy to w samym Pakistanie, czy w swoim podejściu do niego?
W samym Pakistanie niekoniecznie. Jednak w moim podejściu do niego zdecydowanie tak. Na pewno zniknęła wizja tego, że jest to kraj idealny – co może zabrzmieć dziwnie. Nauczyłam się podchodzić w sposób krytyczny do samego kraju jak i do mieszkających tam ludzi. Zwłaszcza sekt, o których wspominam również w książce.
Wybacz mi bezpośredniość, ale kiedy czytałam opis domu rodzinnego Twojego męża, byłam zszokowana. Z książki wynika, że chociaż było to dla Ciebie spore zaskoczenie, nawet w kwestii lokalizacji, to przyjęłaś to ze względnym spokojem. Naprawdę nie byłaś przerażona? Nie zastanawiałaś się, jak sobie w takim miejscu poradzisz?
Szczerze – przeczytałam coś podobnego w jednej z recenzji i podejrzewam, że przeczytam takie słowa jeszcze nie raz. Ostatecznie jednak pewnie cię zaskoczę, ale jakoś nieszczególnie ruszyły mnie warunki, w których przyszło mi wówczas mieszkać. Składa się na to kilka rzeczy. Mój tata należał do wojskowych służb specjalnych (w Pakistanie spędził pół roku), mama przeszła intensywne ćwiczenia survivalowe i należała do polskiego harcerstwa. Jak przez mgłę pamiętam nasze wycieczki pod namiot czy na leśniczówkę. Pamiętam nocne świętowanie świętego Huberta przez kółko łowieckie, do którego należał tata, i spędzanie nocy w drewnianym domku pośrodku lasu. Kiedyś przyszło mi też mieszkać prawie trzy miesiące w domu pod lasem bez bieżącej wody i toalety. Mnie naprawdę trudno przerazić. Poza tym, hej, ja chciałam kiedyś wynieść się do Tybetu mając ze sobą jedynie tylko ciuchy na sobie (o tym przeczytacie w historii mojej konwersji 😉 )
Rozumiem, czyli miałaś niemal pełne przygotowanie survivalowe! To porozmawiajmy o innych trudnościach. Kiedy czytam recenzje “Pakistańskiego wesela”, widzę, że często zarzuca mi się, że jestem wredna, oceniająca i złośliwa. Umyka im, że był to zabieg celowy, mający za zadanie podkreślić, jak bardzo zmieniło się moje nastawienie w ciągu zaledwie piętnastu dni. Zresztą, Ty również miałaś wrażenie, że się wywyższam, uważam za lepszą od Pakistańczyków. Z drugiej strony, sama w książce porównujesz Pakistanki do bydła, wytykasz, że nie mają żadnych hobby… Nie boisz się linczu?
Podejrzewam, że właśnie niewiele osób wie iż to celowy zabieg. Na papierze nie zobaczysz tonu wypowiedzi czy sarkazmu. Moja ocena na ten temat została bardzo zasugerowana przez osobę, która jest w związku z Pakistańczykiem i oglądała twój występ w polskiej telewizji (chyba TVN) w okolicach premiery. Moje zdanie natomiast zmieniło się z czasem, gdy udało mi się bardziej cię poznać.
To chyba będzie najmniejszy lincz jaki otrzymam. Bałabym się bardziej haseł “zdradzenia narodu” czy bycie “arabską ku*wą”za bycie muzułmanką czy rozkazy ściągnięcia “szmaty” z głowy, gdy ci [komentujący] zobaczą zdjęcia w książce.
No właśnie, zdjęcia… W Twojej książce jest mnóstwo zdjęć, co pozwoli czytelnikom jeszcze lepiej poczuć atmosferę Pakistanu. Nie brakuje też zdjęć rodziny Twojego męża. Nie mieli nic przeciwko?
Mam zgodę na wykorzystanie wszystkich zdjęć, które znalazły się w książce.
To mam kolejne osobiste pytanie, oczywiście nie musisz na nie odpowiadać. Na zdjęciach widziałam Twoje dziecko, blond kędziorki, istny cherubinek. Dużo piszesz o tym, jaką sensację wzbudzała w Pakistanie Twoja blada skóra – jak mieszkańcy Pakistanu podchodzili do Waszego dziecka? Nie zamęczyli go?
Dzieci, bo mamy dwójkę, oba blondynki 😉
No tak, ja i moje cudowne oko do dzieci…
Co do pytania – o ile rodzinie nie mam niczego do zarzucenia, zwłaszcza, że to oni chcieli się nimi opiekować przez większośc czasu, tak z randomowymi ludźmi na mieście miałam zgrzyty. Prócz ciekawskich spojrzeń zdarzały się sytuacje, gdzie ludzie robili dzieciakom zdjęcia bez pytania, na co starałam się od razu reagować. I mam tu na myśli dorosłych jak i dzieci i nastolatków. Pamiętam sytuację w Lahore, w jednej z atrakcji turystycznych, jak podeszły do nas dzieciaki, może z 10-12 lat i (dosłownie) zażyczyły sobie zdjęcia. Gdybym pobierała opłaty za każdą fotkę, mogłabym wybudować sobie dom na Bahria Town [luksusowe sąsiedztwo w Pakistanie – dop. red.].
W Twojej książce nie brakuje opisów ciemnej strony Pakistanu, jednak mimo to, zwykle między wierszami, daje się z niej wyczuć ogromną sympatię dla tego kraju i jego mieszkańców. Dzisiaj chciałabym Cię zapytać wprost o to, co w tym kraju lubisz najbardziej. Skupmy się dla odmiany na pozytywach!
Hm, wbrew pozorom to trudne pytanie. Może kuchnia? I uwierz mi na słowo, kuchnia pakistańska w Pakistanie to nie to samo co kuchnia pakistańska w UK. Tam owoce mają smak, przyprawy są na miejscu, wszystko smakuje tak jakoś lepiej. No i mają Kurkure. Dużo Kurkure 😉 [pakistańskie “chipsy” dop. red.]
Z Twojej książki jasno wynika, że planujesz jeszcze nie raz tam pojechać – czy są jakieś szczególne miejsca, które chciałabyś odwiedzić? Albo konkretne rzeczy, których chciałabyś doświadczyć?
Przede wszystkim nasze przyszłe wyjazdy to wyjazdy do rodziny, więc najprawdopodobniej będziemy ponownie jeździć Lahore-Khanewal-Multan. Bardzo chciałabym jeszcze raz zobaczyć uroczystość przy granicy z Indiami i odwiedzić Bahria Town. Mąż chce mnie też zabrać w różne zakątki Pakistanu, abym zobaczyła różnorodność kraju, zobaczymy jak wyjdzie.
Wiem, że oprócz pakistańskich ciężarówek, masz pewną słabość do lokalnego rękodzieła, niedawno otworzyliście z mężem na Etsy sklep, w którym można kupić oryginalne pakistańskie drobiazgi Opowiedz mi proszę, co Was zainspirowało i jakie macie plany na rozwój asortymentu?
W sumie nic specjalnego nas nie zainspirowało. Szukaliśmy po prostu jakiegoś dodatkowego źródła zarobku i jakoś tak wyszło, że padło na pakistańskie gadżety handmade i wybraliśmy sprzedaż na Etsy (jednak najprawdopodobniej niedługo przeniesiemy się na inną platformę). Według planów asortyment ma powiększyć się o pakistańskie suweniry, o których wspominam w jednym z rozdziałów książki.
Daj znać, jak będą dostępne mini ciężarówki! Podejrzewam, że po lekturze Twojej książki, staną się one obsesją niejednego czytelnika. Na zakończenie rozmowy, chciałabym, żebyś powiedziała coś o Pakistanie osobom, które nigdy nie miały z tym krajem styczności.
Przede wszystkim, aby przestały wierzyć ślepo w to, co promują zachodnie media i aby przestały oceniać cały naród przez pryzmat jednej czy dwóch osób. Pakistan ma do zaoferowania wiele, ma ogromny potencjał turystyczny i… jest o wiele bezpieczniejszym miejscem dla kobiet na samotne podróże niż chociażby Indie. Udowodniła to np. Polka Ewa Zubeck, która samotnie podróżowała po krajach takich jak Pakistan, Afganistan, Iran, Iran czy Arabia Saudyjska
Zgadzam się w stu procentach. Bardzo Ci dziękuję za naszą rozmowę, a Was bardzo zachęcam do lektury “Pod zieloną gwiazdą Pakistanu”, która pokaże, że nie taki Pakistan straszny jak go zachodnie media malują!
Jeden wywiad, a ja już mam szereg książek do przeczytania. No naprawdę, ten stos są chwilę się przewróci 😝 a na serio, świetna rozmowa i już nie mogę się doczekać i „Zielonej gwiazdy” i kolejnych historii