MIŁOSNA GLOBALIZACJA - Miłość w czasach strefowych

JESTEŚ WRESZCIE! CZEKAŁAM NA CIEBIE

Zanim zaczniemy, chyba powinnam się przedstawić...

POZNAJ MNIE

... jeśli chcesz

Jakie tematy poruszam na moim blogu?

PODRÓŻE
Bo chęć poznawania świata wygrywa z lenistwem
MIŁOŚĆ
Bo okazała się być zdolna podołać strefom czasowym
KONTROWERSJE
Bo to właśnie o nich należy mówić głośno
PARTNERSTWO
Bo związek to przede wszystkim wzajemny szacunek i wsparcie
PASJE
Bo to one nas kształtują
WYDARZENIA
Bo nie można być obojętnym na to, co dzieje się wokół
KOBIETY
Bo są niesamowite, pełne pasji i inspirujące
KSIĄŻĘ
Bo to nasza wspólna historia
CZEŚĆ! JESTEM MAJA

Tak naprawdę nie mam tak na imię, ale podtrzymując tradycje literackie, idąc w ślad między innymi za Magdaleną Samozwaniec i moją ukochaną Joanną Chmielewską, postanowiłam pisać bloga pod pseudonimem. Może dzięki temu, jeśli rodzina mojego małżonka kiedyś postanowi wygooglować moje prawdziwe imię i nazwisko nie natrafi od razu na moją radosną pisaninę, a konsulat Pakistanu nie będzie miał oficjalnego powodu, żeby odmówić mi wizy przy kolejnej wizycie.

Kiedyś w mojej dawnej firmie HRy kazały mi napisać coś o sobie na stronę. To było straszne, zaczęłam od stwierdzenia, że jestem aspirującą pisarką, która paradoksalnie ma ogromny problem z tym, żeby coś o sobie napisać. To przeszło. Tekst o tym, że jestem prawdopodobnie najbardziej czarującą, wysoko funkcjonującą socjopatką, jaką ktokolwiek miał okazję w życiu poznać już nie. Tyle lat później wracamy do punktu wyjścia. Mam napisać coś o sobie. Niby nic trudnego, skoro cały blog ma być poniekąd o moim życiu, ale jednak.

Podpis Maja Klemp

pisarka, autorka bloga

Twarz Mai

Na blogu będę pisać o miłości na przekór strefom czasowym, takiej miłosnej globalizacji, która przytrafiła mi się zupełnym przypadkiem. Jak większość rzeczy w życiu. Urodziłam się i trochę życia spędziłam w Gdyni. Chciałam być chirurgiem, albo lepiej, lekarzem sądowym, bo jako chirurg mogłabym komuś coś popsuć. Ale potem jakoś tak zapragnęłam studiować japonistykę. Przez taki kaprys wylądowałam w Cardiff studiując japonistykę i hispanistykę, potem w Bath europeistykę. Po drodze mieszkałam też w Chile, Japonii, Czechach i Hiszpanii. I zakochałam się. W Pakistańczyku. Konkretnie w rozpieszczonym do granic możliwości najstarszym synku z rodziny należącej do pakistańskiej elity (nazwałam go w myślach Księciem, ale to zanim jeszcze poznałam jego rodowód, po prostu był śliczny jak z okładki harlequina o miłosnej przygodzie z szejkiem), który nie potrafił sam obsługiwać pralki, więc zamiast prać bokserki i skarpetki, wyrzucał je i kupował nowe. I który zamiast wiernie podążać za swoją lubą uskuteczniał własne wojażowanie. I tak, wiele lat później, mieszkamy wreszcie razem w Nowym Jorku, gdzie mój mąż ma doskonałą pracę, a ja, z wykształcenia chyba politolog i poliglotka (o ile można mówić o byciu poliglotą z wykształcenia), w praktyce szalenie kreatywna specjalistka do spraw marketingu (ciekawe na ile ta umiejętność przyda mi się przy promowaniu własnego bloga) pełnię tymczasowo rolę trophy wife (przynajmniej jeszcze przez chwilę, zanim nie zbrzydnę i się nie zestarzeję) dorywczo tłumacząc dla nowojorskiego departamentu edukacji i przyjmując zlecenia na konsultacje marketingowe. Nadmiar wolnego czasu postanowiłam przeznaczyć na rozwój jednej z moich pasji – patologicznej grafomanii. W jej wyniku powstał nie tylko niniejszy blog, ale także książka „Pakistańskie wesele” wydana przez wydawnictwo Moc Media.

Wbrew pozorom blog nie został założony z potrzeby internetowego ekshibicjonizmu. Pomijając moją miłość do pisania, chciałabym podjąć próbę oddemonizowania związków z przedstawicielami innych kultur. Jestem przekonana, że nie wszystkim się to spodoba, ale chyba mam to gdzieś. Będę pisać o różnicach kulturowych, ale nie takich, jakich można się spodziewać. Wiem, że to bardzo mało medialne, ale mój bogaty mąż muzułmanin mnie nie bije. Ja jego czasami, ale to się chyba nie liczy. Nie zamyka mnie też w domu i nie każe nosić burki. Nasze różnice kulturowe przejawiają się za to na przykład tym, że z okazji rocznicy ślubu przynosi mi wiecheć złocistych chryzantem (bez zniczy).

Wiecie już, że uwielbiam pisać, że lubię języki obce i multi-kulti ogólnie. Uwielbiam też taniec, szczególnie orientalny, wisieć na kole (nic w temacie sado maso, chodzi po prostu o tzw. koła cyrkowe, aerial hoops), wąchać i kompulsywnie kupować niszowe perfumy, czytać książki i przebywać w towarzystwie kotów. Każdego dnia płaczę za pozostawioną w Polsce kocią gromadką. Niestety w wynajmowanym mieszkaniu nie możemy trzymać zwierząt, ale jak już zdecydujemy się na zakup własnego lokum, to adoptuję hurtem kilka. I może jeszcze psa na dodatek, bo psy też uwielbiam, tak samo zresztą jak i wszystkie inne zwierzęta (poza insektami, a karaluszków to już w ogóle nie znoszę), ale konia w apartamencie chyba trzymać nie będę, musi mi wystarczyć adopcja wirtualna.

Mimo że jestem w sumie leniwa, to bardzo lubię też podróże. Dzięki Rodzicom już jako dziecko zwiedziłam spory kawałek świata, ale nie skupiam się na bezmyślnym kolekcjonowaniu kolejnych flag. Czasami wracam do miejsc, w których już byłam. Uwielbiam też morza i oceany. Przebywać w nich, obok nich, wdychać ich zapach, słuchać ich dźwięków. Najszczęśliwsza jestem mieszkając nad wodą. Bardzo lubiłam nasze pierwsze, brooklyńskie mieszkanie (mimo kociego deficytu), ponieważ zasypiając słyszałam w nim syreny statków przepływających prawie pod moim oknem. Teraz, na Manhattanie, mieszkamy praktycznie na rzece Hudson, w Battery Park City, na terenach wydartych wodzie w latach 70tych przy budowie WTC.

Nie lubię znacznie większej ilości rzeczy, niż lubię. I nie wynika to z tego, że jestem urodzoną malkontentką. Ten świat po prostu jest bardziej paskudny i okrutny, niż piękny. O niektórych nielubianych przeze mnie rzeczach i zjawiskach pewnie będę czasami wspominać, ale nie za dużo, bo nie warto. Tylko tyle, żeby poczerpać odrobinę przyjemności z narzekania.

Więcej chyba w tym momencie o mnie wiedzieć nie musicie. Na pewno lepiej się poznamy w miarę jak będzie powstawał ten blog. Wy mnie i mam nadzieję, że ja Was również.

Image module
Maja Klemp w tle most
Spragnionych kontaktu, lub chcących mi nawrzucać zapraszam do pisania maili!

Jeśli chcecie znaleźć mnie na social media, zapraszam na Facebook i Instagram

PRZECZYTAJ MOJE OSTATNIE WPISY

MIŁEJ LEKTURY

zOrientowane – odcinek 6

Wywiad z Agatą Grabowską autorką książki "Pod zieloną gwiazdą Pakistanu".

Continue
Empatia zupa z Azji

Dlaczego zupa Jest trochę rzeczy, o których chciałabym Wam opowiedzieć, zanim przejdę do opisywania mojego ostatniego pobytu w Polsce. Miałam to zrobić natychmiast po powrocie do Nowego Jorku, tymczasem,  kiedy

Continue
Never have I ever married my sister-in-law

Wybaczcie angielski tytuł, za bardzo mi pasuje, żebym szukała czegoś równie odpowiedniego po polsku. “Wzięłam ślub ze szwagierką” nie brzmi nawet w połowie tak dobrze. Zresztą, już nie mogę się

Continue
7 lat po ślubie

Jeśliby wierzyć licznym przesądom wygodnie podpartym szemranymi, dyskusyjnymi statystykami, siódmy rok małżeństwa to, parafrazując nieznającego się na kobietach kompletnie klasyka, dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi

Continue
Wakacje z Teściową cz.2

Poprzedni odcinek Miłości w czasach strefowych zakończyliśmy pseudo dramatycznym cliffhangerem, w którym po ognistej kłótni z ukochanym heroina romansu obróciła się na niewypedicurowanej pięcie i odeszła. Dzisiejszy odcinek rozpoczynamy od

Continue
Wakacje z Teściową cz.1

Były już Wakacje z Rodzicami i Wakacje z Księciem, czas na to, czego nie spodziewał się chyba nikt, czyli Wakacje z Teściową (i nie tylko). I od razu zaznaczam, bez

Continue
Madryt – powroty

Ze wszystkich miejsc, w których studiowałam, w Madrycie było mi najlepiej. Co więcej, jest to jedno z nielicznych miast, w których chciałabym mieszkać, mimo że nie ma tam morza. Nic więc dziwnego, że co jakiś czas tam wracam, prawie zawsze z Mamą.

Continue
Chorwacja zimą

W poprzednim odcinku Miłości w czasach strefowych… Książę doprowadził swoją żonę do histerii, całkowicie burząc jej pracowicie ułożone plany pobytu w Polsce i domagając się, aby w jakże napięty grafik

Continue
Polski bełkot

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak długo zajęło mi zmobilizowanie się do rozpoczęcia pisania tego posta. Od powrotu do Nowego Jorku popadłam w jakiś dziwny marazm, zaraz po przylocie napisałam –

Continue
ZOBACZ MOJE WPISY NA INSTAGRAMIE

Tam też piszę

O MNIE - Maja Klemp pod pseudonimem | Miłosna Globalizacja

O MNIE - Maja Klemp pod pseudonimem | Miłosna Globalizacja